Nie nazywaj człowieka szczęśliwym, póki żyje - powiedział kiedyś wielki mędrzec.
Czy mógł się mylić?
A może powiedział to tak dawno, ze jego słowa przestały być ponadczasowe?
I wreszcie - czy naprawdę wszyscy Obywatele Wielkiej Rzeczpospolitej są szczęśliwi?
Czy społeczeństwo, które osiągnęło już wszystko, w dziedzinie najwyższych technologii i dóbr materialnych na pewno jest szczęśliwe i zadowolone z siebie jak głosi propaganda?
Pomyślmy chwilę, jak wygląda życie przeciętnego Obywatela:
Wstaje rano (lub nie - jeśli nie ma ochoty);
Umyje się, lub jego umyją, lub nie;
Zje coś, lub jemu zjedzą, lub nie;
Idzie do pracy (no bo dlaczego nie?);
Popracuje trochę, porzuca w szefa samolocikami ze stuzłotówek, podłubie w nosie, zje drugie śniadanie. Lub nie;
Wychodzi z pracy;
Teraz ma do wyboru kilka opcji:
Jechać do domu i gapić się przez resztę popołudnia w plazmę z piwem przy boku, kobietą (lub nie), iść do klubu z kumplami, na mecz, na kobiety (lub nie), popluskać się w basenie, poćwiczyć na siłowni, wyjść z psem.
Czasem w chwili melancholii pójdzie na spacer. Przysiądzie nad autostradą i wypatruje Wołgi.
I myśli.
Większość Obywateli nie wiedzieć czemu marzy o przejażdżce Czarną Wołgą. Niektórzy nawet usilnie się o to starają.
Dlaczego?
Pociąga ich Nieznane, Tajemnicze i Legendarne.
Nie każdy jednak może dostąpić tego zaszczytu, jakim jest jedyna w swoim rodzaju przejażdżka.
Szukają więc substytutu.
Niektórzy zakładają opozycyjne partie, dla uatrakcyjnienia sobie żywota.
Inni wyjeżdżają do Boliwii nikt nie wie po co.
Ale coraz więcej jest takich, którzy wyruszają do Stanów Zjednoczonych. Tam dopiero, kiedy otrząsną się po doznanym szoku kulturowym i cywilizacyjnym zaczynają powoli odczuwać to, czego zawsze im brakowało - cel w życiu. Chęć dążenia do świetlanego i rajskiego życia, jakie dawała im WRP.
Wtedy jednak odzywa się w nich tęsknota za utraconym. I znów stają się nieszczęśliwi. Niektórzy nie wytrzymują napięcia i wracają. Inni załamują się i przegrywają wszystko co osiągnęli. Zapominają o tym, co dawało im szczęście.
Zadajmy sobie pytanie, czy naprawdę lepiej tam, gdzie nas nie ma?
Czy zawsze będziemy gonić za nieosiągalnym?
Może jedynym szczęśliwym człowiekiem w WRP jest ten jeden bezrobotny, który z własnego wyboru wyrzekł się wszystkiego. Ale przecież łatwo jest wyrzec się tego, co można mieć na wyciągnięcie ręki...
Gasząc ostatniego papierosa wstaję od biurka i konewką podlewam malutkie źdźbła trawy, które wyrosły pomiędzy płytami betonowego chodnika.
Polub to:
Podziel się:
Ten felieton opisuje wyłącznie subiektywny punkt widzenia jego autora.
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.