Dziś o północy na ekrany kin w Macierzy weszła nowa superprodukcja wytwórni Lubas Arts, potentata na filmowym rynku Wielkiej Rzeczpospolitej. Tym razem reżyser, Andżelina Wajda, podjęła się ekranizacji romantycznego dramatu kostiumowego z początków naszego wieku. W filmie nie zabraknie oczywiście wielkiej polityki, dramatów miłosnych, oraz tego co skłoniło reżyser do podjęcia się tego dzieła...
- Przystojni mężczyźni - przyznaje Wajda. - Gdyby nie to, nie wiem czy zabrałabym się za ten temat. Ta męskość bijąca od głównych bohaterów, ten zwierzęcy magnetyzm - dodaje z wypiekami na twarzy.
Reakcje widzów były bardzo entuzjastyczne.
- Znów ich zobaczyć – rozaniela się Pani Pelagia, starsza pracownica w Zakładach Produkcji Środków Pokojowych im. Roberta Oppenhaimera w Grójcu. – To było takie piękne. Ta szorstka męskość. Gdzie się teraz podziali tacy mężczyźni? A aktorzy - spisali się wspaniale. Oczywiście na tyle na ile było to możliwe. W końcu nikt nie jest w stanie w pełni być taki jak Przewodniczący. Ten rubaszny dowcip, ten szczery słowiański uśmiech, ta zdrowa rumianość na twarzy, to figlarne spojrzenie...
W tym miejscu należy zaznaczyć, że wytwórnia Lubas Arts zrezygnowała z praktyki korzystania w swoich produkcjach historycznych z klonów granych postaci.
- Aktorzy strasznie naciskali – tłumaczy producent filmu. – Wiecie Państwo – mieli dość ogranych ról. Ciągle tylko Jan III Sobieski, Marszałek Piłsudski... chcieli wyzwań. Ról charakterystycznych. Musieliśmy dać się chłopakom wykazać.
Nie zdradzając szczegółów fabuły, napiszmy tylko, że najbardziej zapierającą dech w piersiach częścią filmu jest monumentalna scena badania DNA 19843 mężczyzn z okolic Tomaszowa Mazowieckiego (a także kilku z Mauritiusu, Hanoi i Wysp Kiribati).
- To takie wzruszające – szlocha Pani Pelagia.
Zachęceni niebywale ciepłym przyjęciem filmu producenci zapowiadają, że prawdopodobnie nie jest to ostatni film, opisujący miłosne perypetie dwóch największych amantów początku naszego stulecia.