Ho ho ho... myśleliście, ze już mnie nie zobaczycie? Nie ma lekko - jestem typem, który wchodzi kominem, jeśli wyrzucą go przez okno. Tak, zginąłem, ale od czego klonowanie! Sprawa mojej śmierci była głośna, ale nikt jakoś nigdy nie zastanawiał się, dlaczego zawsze pojawiałem się to tu to tam, a nawet w kilku miejscach jednocześnie... Po prostu tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. Zwłaszcza teraz, kiedy wstąpiłem do Korpusów Inwazyjnych.
Ależ się napracowałem... A tu jeszcze noc pracująca przede mną.
Niby to jeden taki wieczór w roku, ale nie macie pojęcia ile wysiłku mnie kosztuje.
Obejść wszystkich obywateli razem z ich pociechami, zebrać te wszystkie listy, przeczytać i jeszcze złożyć te prezenty do kupy i popakować .
Ale wszystko już zapięte na ostatni guzik, zdrzemnę się jeszcze ze dwie godzinki i w drogę!
Przyznam wam się jeszcze tylko, że niektóre życzenia mnie zadziwiają... W Macierzy jak co roku - tam wszystko mają, wiec z reguły dorośli wymyślają niszczarki do banknotów, wiertarki do robienia dziury w całym albo niezwykle modne w tym roku chochelki z wbudowanym modułem informującym o stopniu nasycenia potrawy solą o nazwie "Aby zupa nie była za słona".
Czasem mam problem ze zrozumieniem życzeń obywateli z Prowincji Francuskiej, ale w tym roku zadziwił mnie jeden obywatel, który zażyczył sobie klucz francuski... A że jak wiadomo nauka to do wiedzy klucz, dołączyłem mu do prezentu podręcznik majsterkowicza "Zrób to sam".
Zadziwiające, jak różnych rzeczy ludzie potrzebują na świecie.. Przebywając w pobliżu poligonu w Burkina Faso zajrzałem do załogi łodzi podwodnej, która nadal tam stacjonuje. Myślałem, że znajdę u nich długi list z zestawem życzeń począwszy od czystych skarpetek kończąc na najnowszym modelu laptopa, natomiast oni chcą tylko nowe bierki do gry...
A Boliwijki? Spodziewałem się że będą chciały najnowsze linie kosmetyków, czy świeże mleko kozie, a one pragną tylko tabliczek z napisem "nie dokarmiać partyzantek".. To pewnie dlatego, że prasa brukowa zamieściła artykuł, w którym opisano mozolne prace grafików Ministerstwa Informacji, którzy w pocie czoła tuszowali cellulitis na udach partyzantek na zdjęciach.
Japończycy z reguły chcieliby znaleźć się na bezludnej wyspie, musiałem więc szybko zamówić dodatkowy nakład „Przygód Robinsona Crusoe” i płyt dvd z filmem "Castaway". Mam nadzieję, że ta lektura zaspokoi ich niedorzeczne pragnienia.
Jednak największą nostalgia ogarnia mnie kiedy czytam listy dzieci ze Stanów Zjednoczonych. Czuję się wtedy jak za dawnych lat, kiedy nie musiałem biegać po supermarketach i czekać na promocje tandetnych plastikowych laptopów, tylko bujałem się na fotelu i cały rok strugałem drewniane pociągi, a Śnieżynka szyła pluszowe misie i szmaciane lalki..
Ech czasy..
Dobrze, że chociaż renifery mogą odpocząć, zamówiłem sobie średniej klasy teleport i nie muszę już się martwić, że nie zdążę na czas. Oho! Czas! Zagadałem się, a niedługa już pierwsza gwiazdka. Więc do zobaczenia moi mili, wesołych świąt!
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9 | oddanych głosów:4)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.