WIELKAPEDIA |
|
WOJSKOWA KOMENDA UZUPEŁNIEŃ |
|
POLSKA MARYNARKA GWIEZDNA |
|
|
WARTO ZOBACZYĆ |
|
|
SMUTNA STATYSTYKA |
Serwis przegląda:
|
TECHNIKALIA |
Serwis został zoptymalizowany dla
rozdzielczości 6144x4096 oraz niższych:
do 1920x1080 stosowanych w zegarkach
ręcznych i motopompach drugiej klasy |
|
|
Prowincja Włoska - niepokój narasta
:: wydarzenia :: 19.07.2055 by PsychoFish
Ostatnia z przesłanych do redakcji fotografii przed rozpędzeniem demonstracji.
Depesza z miejsca zdarzeń Wczoraj rozsierdzeni obywatele Prowincji Włoskiej dali popis południowego temperamentu. Pod siedzibą namiestnika polskiego na placu Campo di Fiori dało sie słyszeć dochodzące z dużej odległości wrzaski, ktore narastały z każdą minutą. Po około godzinie oczom zdumionych urzędników ukazał się tłum ubrany w czarne koszule wymachujący komunistycznymi(sic!) sztandarami, krzyczący na przemian po włosku i po polsku. Tłuszcza żądała przywrócenia Papieża Rzymowi, porządku w kraju i opatentowania ciasta do pizzy. Rozkrzyczany tłum zgromadził się w wielkiej liczbie pod oknami urzędów wykrzykując swoje hasła pod adresem administracji i kłócąc się ze sobą na przemian. Po około godzinie na prowizorycznej mownicy złożonej ze stołów przyniesionych z pobliskich kafejek wdrapał się słusznej postury mężczyzna, który długo, barwnie i bardzo głośno przemawiał do współrodaków. W dużym skrócie żądał, by Naczelnikiem był któryś z oficerów Korpusów włoskiego pochodzenia lub ktoś z jego rozlicznej rodziny. Krzyczał(a właściwie chrapliwie szeptał) też do dyrektora Domu Kultury Polskiej z pretensją w głosie, że ten "nigdy go nie zaprosił na struclę z jabłkami" wymachując przy tym ręką ozdobioną złotymi sygnetami.
Cała ta sytuacja byłaby tylko głośnym protestem gdyby nie specjalny oddział Policji, który znienacka zaczął bombardować z helikopterów tłum gazem łzawiącym oraz wodą z armatek. Polscy urzędnicy wydzwaniali gdzie się da, by przerwać tę brutalną akcję, ale telefony w Ministerstwie Informacji oraz Ministerstwie Słusznych Kroków milczały. W końcu zdecydowali się otworzyć drzwi urzędów dla spanikowanych protestantów, a strażnicy wpuszczali każdego, kto zdecydował się porzucić czarną koszulę przy wejściu (niestety, częśc tłumu obrzuciła zarówno urzędników jak i Policję kamieniami oraz przystapiła do walk ulicznych). Panie sekretarki natychmiast przyniosły ręczniki oraz opatrunki. Około dwóch tysięcy osób (wszyscy z polskimi paszportami) znalazło schronienie w różnorakich urzędach, reszta była brutalnie skuwana na placu i wrzucana do policyjnych transporterów opancerzonych. Kiedy dowodzący akcją zażądał wydania uciekinierów, pracownicy Biblioteki Polskiej (w większości weterani z lat 2019-2039) twardo odmówili, wskazując na nieludzkie traktowanie niezgodne z kodeksem karnym. Więźniom przysługuje adwokat, wygodne kajdanki i godne traktowanie podczas transportu. Sprawa zakończyła się sporem kompetencyjnym pomiędzy dowódcą oddziału specjalnego a pracownikami. W chwili obecnej trwa wymiana ognia, to jest przepraszam, argumentów pomiędzy placem a oknami otaczających go budynków. W międzyczasie obywatele oraz nie biorący udziału w rozmowie pracownicy zorganizowali komitet referendalny oraz szybki, elektroniczny system głosowania.
" - Prawdopodobnie te zbiry z SOPu wejdą tu za kilkadziesiąt minut... co ich ugryzło, ja nie wiem... Jeżeli zdążymy wykonać ważne prawnie głosowanie zanim nas wsadzą, to przynajmniej tak zaprotestujemy... ja już raz coś takiego przeżyłem.. interna mi niestraszna... Co się w tym kraju wyrabia... sami wszystko spieprzymy, mówię panu..." tłumaczy 92-letni Hilary Ogon, ktory jak twierdzi, należał w latach 80 ubiegłego wieku do "Solidarności", a teraz pracuje jako dozorca w Domu Kultury Polskiej im. Cz. Miłosza przy Campo di Fiori.
Flagi i koszule to najpewniej przypadkowe akcesoria, które miały bardziej posłużyć jako wyraz protestu niz manifestacja polityczna, lecz bez sprawdzenia tego zjawiska nie można nic określać na pewno.
Przed pięcioma minutami wyłączono telefony, kilka osób zdążyło zadzwonić do braci i sióstr stacjonujących w mediolańskich koszarach V Oddziału Desantowego. Sytuacja wygląda tragicznie, prawdopodobnie dojdzie do bratobójczych walk pomiedzy Policją a wojskiem. Nie wiadomo kto komu wydaje rozkazy. Szyba pękła, o co chodzi...!?
-------------
W tym momencie korespondencja z Włoch urywa się. Według niepotwierdzonych informacji kilkanaście helikopterów Huzar VI z żołnierzami V Oddziału Desantowego samowolnie, bez rozkazu, wystartowało w kierunku Rzymu. W sztabie generalnym wrze. Rzym buntuje się, siły porządkowe mają utrudnioną pracę. Zwykli obywatele kryją się po urzędach i szpitalach chronionych przez służby strażnicze. Około 500 osób ukryło się w delegaturze MI, która jako jedyna nie została otwarcie zaatakowana, jakkolwiek otoczono ją szczelnym kordonem. Ministerstwo Informacji oraz portal mają utrudniony dostęp do swoich reporterów. Będziemy podawać wszelkie informacje na bieżąco.
| |