Tylko czy zabreanie 500 zł może zniechęcić do rodzenia dzieci w kraju tak wspaniałym jak Wielka Rzeczpospolita?
"Stało się, stało się, to co miało się stać. Dopiero 1 kwietnia, nosz niemiecki zakręt mać" - podśpiewują radośnie od początku miesiąca miliony Obywateli Wielkiej Rzeczypospolitej. Oto bowiem w końcu ruszył najbardziej wyczekiwany program społeczny ostatniej dekady - RODZINA 500 MINUS.
- No to faktycznie musiało się stać - przyznaje na wspólnej z Ministrem Dobrobytu konferencji prasowej Minister Słusznych Kroków. - Demografia po prostu grała przeciwko nam. A z nią wygrać trudno.
- Dokładnie - kiwa głową prezes Głównego Urzędu Statystyki Totalnej. - Jest nas już przeszło dziesięć i pół miliarda i liczba ta cały czas rośnie. Polacy mnożą się jak króliki. Obecnie obowiązujący model rodziny 2+5 już powoli zmienia się na 2+6.
- I właściwie nie ma się czemu dziwić - wtrąca Minister Dobrobytu. - Darmowe żłobki i przedszkola w odległości mniejszej niż 200 metrów od domu, wizyty domowe pediatrów u chorych dzieci realizowane w średnio 43 sekundy od zgłoszenia (dla porównania dla dorosłych jest to nadal żenujące 7 i pół minuty - przyp. redakcji - wstyd), 370 dni opieki na dziecko w roku, świetny dostęp do mieszkań dla młodych małżeństw. Gdybyśmy nie to, że z żoną świętowaliśmy w tym roku pięćdziesięciolecie pożycia, sam bym się do roboty zabrał.
To co cieszy polskie rodziny, spędza jednak sen z oczu naszych polityków.
- Ten system po prostu dupnie - rozkłada bezradnie ręce prezes ZUS - Jeszcze pół wieku temu na jednego emeryta przypadało trzech pracujących. A dziś? Przeszło setka. Wie pan ile kasy ze składek mamy w skarbcach? A tu nowoczesne budynki z siedzibami zakładu wybudowane już w każdej wsi. Marmurów tyle, że nawet rolki papieru toaletowego z niego zrobiliśmy. I na co mu mamy te pieniądze wydawać? Musimy je emerytom wypłacać! A to przecież niehumanitarne. Z takimi sumami nawet człowiek w kwiecie wieku, co to na wódę, papierosy i płeć przeciwną pół pensji wydać potrafi, miałby problem, a co dopiero emeryt. U nas przecież nawet leki są darmowe.
Aby przeciwdziałać zbyt bujnemu przyrostowi naturalnemu Naczelnik osobiście zaproponował, aby rodziny z mniej niż czwórką dzieci mogły wpłacać do budżetu państwa dodatkowe 500 złotych na każde nieposiadane dziecko. W czasach, gdy każda rodzina zmaga się z nadmiarem gotówki, taka propozycja trafiła na oczywiście podatny grunt.
- A jak - cieszy się Pan Jurek, ojciec dwójki pociech. - Wytapetowaliśmy banknotami wszystkie pokoje, używamy ich w łazienkach zamiast papieru toaletowego i ręczników, zimą palimy nimi w kominku, a każdego miesiąca po wypłacie i tak konto pęka w szwach od nowej kasy. Jak żyć Naczelniku, jak żyć? Ten program na pewno nam ulży.
Jednak to, co pomoże rodzinom, będzie nie lada problemem dla budżetu państwa, który ma ten sam problem co Pan Jurek, tyle że w kilka miliardów większej skali.
- A za wszystko oczywiście bekniemy my, przedsiębiorcy - kwituje Pan Jan, właściciel niewielkiego, mającego kilka tysięcy metrów kwadratowych kiosku z warzywami w jednej z podradomskich wsi. - Na pomoc powiatowi greckiemu, czy podnoszenie z dna Szelfu Zimbabwiańskiego połowy Afryki więcej kasy przepuścić się nie da. Jeżeli pozwolą ludziom płacić wyższe podatki, komuś będą musieli je obniżyć. I znów po zadku dostanie przedsiębiorca. Ale nie damy się! Obniżymy ceny albo podniesiemy pensje.
I tak oto ekonomia zatoczy błędne koło. A może można by do tego podejść inaczej? Na przykład, zamiast prostego zabrania pieniędzy, utrudnić dostęp do żłobków i przedszkoli, zmniejszyć dostępność dla młodych ludzi mieszkań powyżej 100 metrów kwadratowych, upowszechnić znane z lekcji historii umowy śmieciowe? Może mniej to spektakularne, ale kto wie czy nie skuteczniejsze. Bo czy zabranie 500 złotych może skutecznie zniechęcić do rodzenia dzieci w kraju tak wspaniałym jak Wielka Rzeczpospolita?
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9.6 | oddanych głosów:37)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.