W szacownym gronie prawicowych publicystów mam kilku ulubieńców. Na przykład geniuszem w swoim rzemiośle jest dziś wzięty na tapetę niejaki Bronisław W. (pseudonim operacyjny: Cienias PRL–u), przez pewien czas – o zgrozo! – prezes TVP. Szczególnie zaimponowała mi jego błyskotliwa droga na szczyt: pies z kulawą nogą się nim nie interesował, był nikim, dopóki nie buchnął akt z IPN-u. Całkowitą paranoją jest, że po tym czynie, zamiast stanąć przed obliczem smutnego pana odzianego w czarną togę przyozdobioną czerwoną rozetką, stanął przed Narodem jako wyzwoliciel i natychmiast stał się niesłychanie znanym celebrytem mediów i w ogóle najwyższą szychą. Na całe szczęście ze stanowiska prezesa TVP usunięto go bez zbędnej zwłoki, co zapewne podyktowane było troską o zdrowie psychiczne społeczeństwa, na otarcie łez pozostawiając mu jednak do prowadzenia program pełen takich idiotyzmów, że na płacz się zbiera oraz blog na www.rp.pl, który jest dumnie zatytułowany „Niepoprawne”. Pozwolę sobie na uwagę, że tytuł jest bardzo adekwatny: tak niepoprawnych głupot jeszcze nigdzie nie czytałem, może z wyjątkiem „Naszego Dziennika”. A już absolutnie poza konkurencją są komentarze do tego blogu, w rodzaju: „Jak zwykle bardzo trafna wypowiedź, Panie Redaktorze” - głowę dam sobie uciąć że takie wzruszające sformułowania zamieszcza tam bez żenady sam autor bloga, bowiem aż nie chcę mi się wierzyć, by istniał w tym pięknym kraju ktoś upośledzony na umyśle do tego stopnia, by uważać te chore rozważania za trafne i spostrzegawcze. Naszpikowany bzdurami program w telewizji, o którym wspomniałem powyżej, nosi przerażający tytuł „Cienie PRL–u” i polega na opowiadaniu zbolałym głosem bzdur o sytuacji w tamtych czasach, przy kiepskiej ścieżce dźwiękowej i scenerii przywodzącej na myśl tanie ideologiczne muzeum antykomunizmu, doprawione do smaku czarno białymi reportażami (rok prod 2008, stylizowane na pół wieku wcześniej). Trzeba przyznać, że dobór prezentera jest trafny – Pan Bronek ma tak ponury i smutny fizys, że idealnie wpasowuje się w mroczną (i gothycką) tonację programu o cieniach.
Wracając jeszcze do bloga w „Rzeczpospolitej”, Cienias PRL – u wychlastał tam dnia 25 października 2008 roku przemyślenia – zdrowo szurnięte nawet jak na niego – kwalifikujące się co najmniej do literackiego Nobla, a może nawet do wizyty w cztery oczy u Tatki Rydzyka. Wymaga odnotowania, że na takie przemyślenia publicysta mój ulubiony wpadł był, ostrząc sobie język na Adamie Michniku, co jest chyba jednym z jego zadań życiowych; poza demaskowaniem cieni w PRL–u, naturalnie. Skrobnął był Pan Bronek, jak następuje:
stan rzeczy, w którym to sąd rozstrzyga trafność publicystycznego wywodu i karze za jego zdaniem niewłaściwą interpretację jest równie absurdalny, co niebezpieczny. (...) Wydaje się, że powinien to rozumieć każdy dziennikarz.
Trzeba przyznać, że tu równo pojechał po bandzie, ponieważ tak naprawdę to wydaje się, że nawet każdy kretyn całkowicie wyprany z rozumu umie jednak pojąć, że zaakceptowanie i wprowadzenie w życie zakazu weryfikacji publicystyki przez sądy prowadzi do tego, że mogę tutaj nazwać Pana Bronka tak jak na to zasługuje, czyli pajacem i osłem trojańskim PiS-u w mediach publicznych, i wedle słów Cieniasa PRL-u własnych, nie może mnie za to pozwać, bo wówczas zdałby się na absurdalną weryfikację publicystyki przez sąd, a to wszak według niego jest niedopuszczalne.
"Rzeczpospolita" wysmażyła nawet (ani chybi na zjełczałym tłuszczu) cały list w obronie wolności słowa - jest to temat na tyle ciekawy, że chętnie odniósłbym się do niego szerzej, ale zarazem na tyle długi, że wymaga oddzielnego artykułu.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:5.4 | oddanych głosów:34)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.