„PMG starła się z zimbabweńskimi jednostkami RAKIETA. Wynik bitwy jest niepewny.” – brzmiał lakoniczny komunikat szefa sztabu PMG, który wczoraj w nocy obiegł wszystkie portale informacyjne. Dziś mamy już na ten temat nieco więcej wiadomości.
Wczoraj, około godz. 19 czasu warszawskiego, zimbabweński oddział szturmowy zaatakował konwój, który przewoził w rejon Nowej Macierzy, ogłoszonej przez połączone sztaby PKI twierdzą, gigantyczny ładunek paliwa rakietowego.
- Gwiezdne Ptaki pojawiły się dosłownie wszędzie – relacjonuje uczestnik starcia, chorąży Łopatka – szliśmy powoli w szyku, wchodząc właśnie w marsjańską atmosferę. Konwojował nas oddział Twardowskich z Armii Księżyc. I nagle, jak coś nie pier…nie. Cały statek się zatrząsł, włączył się alarm. „RAKIETA atakuje!” ktoś krzyknął. Wyjrzałem za okno, a tam leci prosto na nas jakiś cholerny myśliwiec. Te dranie… - chorążemu zawiesza się głos – te dranie obrały sobie za cel zbiorniki paliwa.
Gdy tylko stacjonujący na Marsie żołnierze zorientowali się, że konwój wpadł w pułapkę, natychmiast ruszyli do boju. Z portu kosmicznego w okolicy Nowego Pułtuska (miejscowość na Marsie - przyp. red.) wystartował okręt flagowy Armii Mars i zarazem największa jej jednostka – krążownik OWRP „Piłsudski”. Pośpiech, z jakim marynarze z Piłsudskiego rzucili się by ratować ukochane paliwo, spowodował, że popełniono liczne błędy proceduralne.
- Przede wszystkim nie sprawdzono, czy Windows 2055, który zarządza systemami obrony krążownika, jest już gotowy do pracy. – tłumaczy nam inż. Lebiedziński z Wojskowej Akademii Technicznej – Tymczasem system wysłał do serwera NeoTechu zapytanie o aktualizację, serwer, niedziałający z powodu ostatnich problemów koncernu, nie odpowiedział, więc komputer pokładowy, zamiast załączyć pola siłowe, włączył okienko informujące o niemożności połączenia się z serwerem.
Dlatego też, gdy „Piłsudski” wpadł w główny trzon zimbabweńskiej floty, a jego strzelcy pokładowi ze słowami „Zdychać sukinsyny!” zaczęli ostrzeliwać statki RAKIETy, dość szybko doszło do drobnej perforacji kadłuba, która momentalnie stała się ogromną dziurą. W przedziałach załogowych zaczęło brakować gwałtownie tlenu, pokładowe instalacje przestały działać. W końcu dowódca okrętu ogłosił ewakuację. Żołnierze zaczęli pospiesznie opuszczać jednostkę, a jej kurs nastawiono prosto na zimbabweńskiego „Murzyna”, flagowy pancernik RAKIETy.
- Dosłownie na kilkanaście sekund przed kolizją „Piłsudskiego” z „Murzynem” ostatni statek ewakuacyjny opuścił pokład naszego okrętu – mówi jeden z ewakuowanych marynarzy.
Niestety, mimo bohaterstwa naszych żołnierzy, zimbabweński pancernik nie uległ zniszczeniu – „Piłsudski” został dosłownie roztarty w proch przez jego pole siłowe. Widzący to polscy żołnierze rzucili się do jeszcze bardziej zaciekłej walki. Twardowskie natychmiast natarły na dywizjon zimbabweńskich krążowników, które ostrzeliwały cysterny z paliwem. Udało zniszczyć się przynajmniej sześć jednostek wroga, a kolejnych pięć zostało poważnie uszkodzonych. Niestety kilkunastu pilotów myśliwców przypłaciło ten atak życiem. W końcu Zimbabweńczycy postanowili wycofać się. „Murzyn”, ocalałe krążowniki i eskadra Gwiezdnych Ptaków odleciała w bliżej nieznanym kierunku.
Bilans bitwy jest przerażający. Obie strony utraciły liczne jednostki, jednak najbardziej żołnierzy PMG dotknął fakt, że aż 90% rezerw paliwa rakietowego zostało zniszczonych. Morale w jednostkach PMG drastycznie spadło.
- Jak my teraz sobie poradzimy? – zastanawia się mechanik z 3. Eskadry Myśliwców Orbitalnych, którego morale spadło równie drastycznie, co wypuszczony z ręki na wieść o zniszczeniu cystern, klucz francuski – zapas paliwa wyczerpie się za tydzień!