Fatalna kondycja amerykańskiej marynarki wojennej od dawna nie była dla nikogo tajemnicą. Większość ludzi wiąże tę sytuację z żałosną kondycją amerykańskiej gospodarki, choć sami amerykanie wolą zrzucać wszystko na złośliwość historii, wyrażającą się tym, że drewno i płótno wyszły w większości krajów (ostatnio w Angoli i Timorze Wschodnim) z mody jeżeli chodzi o budowę z nich okrętów. Tym większym zaskoczeniem dla wszystkich Londyńczyków były wydarzenia ostatniej niedzieli.
- Po prostu usłyszałem jakiś plusk – relacjonuje Pan Marian, jeden z wielu prezesów polskich firm na Wyspach. – Myślałem, że to znowu te studenty z Politechniki Warszawskiej i Uniwersytetu Poznańskiego, no wiecie, te oddziały zamiejscowe w Oxfordzie i Cambridge, ścigają się na tych swoich kajakach. A tu nagle jak mi się na środku Tamizy to bydle nie wynurzy...
Dokładnie o 13.12 czasu radomskiego oczom ludzi spacerujących nad Tamizą ukazał się nowoczesny amerykański okręt podwodny.
- No wyglądał na nowoczesny – kontynuuje Pan Marian. – Dopiero potem zobaczyliśmy... wiosła.
To, co w pierwszej chwili zdziwiło obserwatorów, jest jednak, jak wyjaśnia specjalista od amerykańskiego uzbrojenia, profesor Zenon Docent z Katedry Mediewistyki Uniwersytetu Ciechocińskiego, jak najbardziej normalne.
- Pomyślmy. Przecież roczny budżet US Navy wystarczyłby na tyle paliwa, żeby ledwo uruchomić silniki okrętu. Oczywiście można zawsze zastosować napęd jądrowy, ale wtedy musieliby się zadłużyć do siódmego pokolenia, żeby coś takiego zbudować. A tak – tanio i ekologicznie im wyszło.
Wiele kontrowersji pojawiło się również przy odpowiadaniu na pytanie, co amerykański okręt poniekąd wojenny robił u wejścia do Tamizy. Amerykańskie władze szybko zapewniły, że USS Great Polish General Pulaski przypłynął z przyjacielską wizytą, która miała udowodnić, że amerykańska armia nadąża za nowoczesnością i, mimo wycofania z Iraku, Amerykanie nadal są liczącą się siłą militarną. Nieoficjalnie jednak mówi się, że powód jest inny:
- Chłopaki chcieli tylko tak na próbę z Waszyngtonu do Nowego Jorku sobie przepłynąć – tłumaczy anonimowy rozmówca, wcale nie będący wysoko postawionym funkcjonariuszem Ministerstwa Informacji. – Ale wie Pan – jak się nawiguje w oparciu o kompas wygrzebany z paczki dostarczonych w ramach zimbabwijskiej pomocy humanitarnej chrupek, to nic dziwnego, że ich lekko z kursu zniosło.
W celu uniknięcia obudzenia się amerykańskich marynarzy u wybrzeży Prowincji Wielka Etiopia, w drodze powrotnej amerykanom towarzyszyć będzie polski okręt podwodny ORP Kijów. Oczywiście oficjalnie tylko po to by dokonać kurtuazyjnej rewizyty.
- Zastanawialiśmy się czy nie wziąć ich na hol – przyznaje dowódca polskiej jednostki. – Byłoby o kilka miesięcy szybciej. Ale amerykanie wydawali się tak podnieceni kiedy ich kapitan rozkazał, żeby na bębnach zacząć wybijać rytm, że nie mogliśmy odebrać im tej odrobiny radości. W końcu tak lubią sport.
Przybycie do Waszyngtonu planowane jest na Wigilię Bożego Narodzenia tego roku. Do tego czasu polskie służby wywiadowcze powinny ustalić jakim cudem amerykańskiej marynarce udało się zmniejszyć dystans do Marynarki WRP do zaledwie 600 lat.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9.6 | oddanych głosów:5)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.