Czytać, czy nie czytać - oto jest pytanie, które od kilkunastu dni zadaje sobie cała Wielka Rzeczpospolita. I gdyby zadać je w jakimkolwiek innym czasie, odpowiedź byłaby jasna. Teraz jednak pytanie nie dotyczy książek, lecz czegoś innego. Apelu. Apelu Chicagowskiego.
- Jak nie czytać, jak czytać - oburza się na wątpliwości części swoich rodaków Antoni Zacierewicz, rektor Wyższej Szkoły Oficerskiej w Tworkach - Trzeba uczcić pamięć męczenników zdradzonych o świcie i poległych za Ojczyznę! Inaczej nie może być.
No poległych za Ojczyznę czcić trzeba. Ale zacznijmy może od początku.
Był mglisty kwietniowy poranek, kiedy niemal stuosobowy oddział żołnierzy V Polskiego Korpusu Inwazyjnego, wraz ze swoimi hetmanami i towarzyszącymi im pracownikami Kancelarii Naczelnika, wracał do swoich namiotów po całonocnych uroczystościach zapoznawczych z kolegami z Prowincji Kamczackiej, w ramach wspólnych polsko-amerykańskich manewrów wojskowych odbywających się pod Chicago (niewielkie miasteczko w USA wielkości Pierdaszyc Dolnych na Podkarpaciu).
- Spotkaliśmy żołnierzy amerykańskich - opowiada jeden z żołnierzy. - Zaproponowali nam wspólne napicie się piwa. Wie Pan, przed chwilą skończyliśmy pić spirytus zmieszany z paliwem rakietowym i zapijać go wódką, więc pomyśleliśmy, że odrobina czegoś lżejszego przed snem dobrze nam zrobi.
- Dokładnie - przyznaje ze łzami w oczach jego kolega. - Ale ich polski był tak beznadziejny, że myśleliśmy, że to dobre polskie piwo. Nasze organizmy nie były przygotowane na te amerykańskie szczyny. Już po pierwszym łyku poczułem, że coś jest nie tak. Zakręciło mi się głowie. Próbowałem jeszcze odejść na drugi krąg, ale ziemia była już za blisko. Grzmotnąłem z całej siły o glebę i obudziłem się po kilku godzinach z kawałkami brzozowej kory z ustach. Taki wstyd. Żeby to chociaż z Rosjanami. Ale w czasie picia z Amerykanami polec?
No ale niestety polegli. Gdy tylko zakończyła się, ogłoszona natychmiast po tym, gdy tragiczna wiadomość dotarła do Warszawy, żałoba narodowa, zaczęło się szukanie winnych.
- To przecież oczywiste, że to nie wina naszych żołnierzy - tłumaczy rektor Zacierewicz. - Pojawiają się wprawdzie głosy, że jeden z hetmanów kazał naszym chłopcom pić. Że rzucił: "Co, jednego piwka nie wypijecie?". Ale to tylko wroga propaganda wiadomych sił! Wiemy jak było! To był spisek! Ta mgła pojawiła się nagle, żeby nasi żołnierze nie zorientowali się co piją. Zostali w ohydny sposób zdradzeni o świcie i należy się im upamiętnienie!
Stąd też pomysł naszego znajomego rektora, żeby przy każdej okazji, przy której w uroczystościach państwowych uczestniczy asysta wojskowa, odczytywać apel poległych pod Chicago. Pomysł, trzeba przyznać, kontrowersyjny.
Czy się przyjmie? Zapytaliśmy Ministra Wojny.
- Stawiać w jednym szeregu poległych w na przykład w Powstaniu Warszawskim i pod Chicago? - odparł. - No k***a, Panowie, bez jaj.
Eh... dobrze wiedzieć, że żyjemy w normalnych czasach.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9.1 | oddanych głosów:20)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.