Co kraj, to obyczaj, mówi popularne przysłowie. Trzymając się twardo tych słów, polscy dziennikarze wybrali się do stolicy Zimbabwe, Harare, by na miejscu spróbować odtworzyć dramatyczne wydarzenia, do jakich doszło ostatnio na afrykańskiej ziemi. Obecność polskich żurnalistów nie była przypadkowa, bowiem w całą akcję zamieszane były pralki prosto z warszawskich fabryk.
Cały skandal rozpoczął się w momencie, gdy prymas Zimbabwe dokonywał obrzędu chrztu nowo zakupionych w Macierzy pralek (w tym afrykańskim kraju wszelkie uroczystości, ceremonie otwarcia, czy zakup przez państwo nowych urządzeń nierozłączenie związane są z udziałem duchownych, przyp. red.), modląc się o błogosławieństwo i urodzaj, tj. by urządzenia radziły sobie z każdym rodzajem plam oraz cieszyły się niesłabnącą bezawaryjnością. Ku przerażeniu wiernych, obecnych na mszy, okazało się, że ponieważ polskie pralki są wodoszczelne, a ich powierzchnia wykonana z materiałów hydrofobowych, woda święcona spływała po nich jak po kaczce. Zebrani biskupi oraz sam prymas natychmiast doszli do wniosku, że pralki, poprzez odmowę przyjęcia sakramentu chrztu, w sposób jawny i bezpardonowy propagują pogaństwo.
Władze kościelne Zimbabwe postanowiły zwołać specjalną Komisję do Spraw Walk z Herezją oraz Pogaństwem, która dokładnie zbadałaby wszystkie okoliczności związane z zaistniałą sytuacją. Śledztwo przeprowadzone przez komisję jeszcze bardziej pogrążyło polskie pralki. Na jaw wyszło, że feralny model, który jako pierwszy oparł się wodzie święconej, posiadał numer seryjny 666. Wobec tego, duchowni obarczyli urządzenia grzechem jeszcze cięższego kalibru – rozpowszechnianiem kultu szatana. Pechowa pralka okrzyknięta została buntownikiem i szarlatanem oraz wcieleniem samego Lucyfera. Do tego doszły, niejasnego pochodzenia, oskarżenia o żydostwo, masoństwo, zboczeństwo oraz zbyt dużą wydajność pracy, którą można było osiągnąć wyłącznie poprzez sprzedanie duszy diabłu.
Decyzją Sądu Najwyższego Zimbabwe, w całym kraju ogłoszono tydzień modlitw o nawrócenie, opornych i zaślepionych grzechem, pralek. Z kolei model 666, jako podżegacz do herezji został skazany na spalenie na stosie.
Dnia 24 października 2061 roku dokonano aktu egzekucji pralki – satanisty. Ceremonia, która zgromadziła tysiące widzów oraz miliony telewidzów (relację prowadziły 3 stacje państwowe oraz większość telewizji niezależnych) nie przebiegła jednak zgodnie z planem. Bardzo szybko okazało się, że spalenie niepokornego gruchota wcale nie będzie łatwe. Tuż po wznieceniu ognia, pralka, wyposażona w 4 sikawki na wypadek pożaru, bez problemu ugasiła płonący stos. Duchowni, którzy żądali należnej kary nie dali za wygraną. Zdecydowano się na zdalnie sterowane, punktowe bombardowanie napalmem. Jako, że technologia ta nie jest jeszcze do końca rozwinięta w Zimbabwe i ciągle podlega fazie testów, oprócz pralki, na wiór spłonęło również kilkuset przypadkowych widzów. Biskupi pozostali jednak niezrażeni tym drobnymi incydentem, tłumacząc, że ogień boski pożarł jedynie grzeszników i niewiernych, których ciągle sporo jest na zimbabweńskiej ziemi. Warto wspomnieć, że pralka przez całą egzekucję pozostała niewzruszona, w sposób niezwykle stoicki przyjmując wymierzoną jej karę.
Poproszony o komentarz Minister Informacji, stwierdził tylko, że każdy rodzaj fanatyzmu jest niebezpieczny, a palenie pralek napalmem to niepotrzebny teatr brutalności
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9.8 | oddanych głosów:69)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.