(...) Moja podzielność uwagi jest podobno niespotykana, ale nie lubię szemrać na wykładzie, bo mogę przeszkadzać innym, poza tym staram się maksymalnie korzystać z przekazywanej mi wiedzy. W końcu płacę za bilety żeby tu dojechać, a nie są tanie, przynajmniej dla mnie. Znaczy się jeden bilet – miesięczny na bus, no na i komunikację miejską – czasem kupuję pojedyncze. Za wszystko trzeba płacić. Właśnie zorientowałam się, że spowodowany dzisiejszym wydarzeniem entuzjazm, zaczyna odpływać powoli ode mnie.
Tak wiem co chcesz powiedzieć – szara rzeczywistość. Chwilowe z niej oderwanie poprzez spontaniczną, miłą sytuację, ale i nieuchronny powrót do tej szarości. Chociaż nie do końca – gdy jestem w mieście jest trochę lepiej – znajomi, przytulne miejsca, wykłady, ćwiczenia, czasem wyjście na miasto, piękne wystawy sklepów, czasem uda mi się zaoszczędzić na kino, ale później mam trochę wyrzutów, że zamiast tego mogłam kupić pomarańcze dla Julii, ona tak je lubi. Z drugiej strony głupio mi ze wszyscy gdzieś wychodzą – do pubu, kina, kawiarni, teatru, a przecież ja tak lubię teatr. Miasto jest dla mnie ostoją kultury, nauki, ale nie wszystkie jego zakamarki są dla mnie dostępne. Wielu studentów musi wybierać – podręczniki, czy porządny obiad? Wyjście do kina, czy sieciówkę miejską. Program komputerowy czy piwo z przyjaciółmi? Nie oszukujmy się, student jest najbardziej towarzyskim stworzeniem na Ziemi, tak przecież kształtuje swoją osobowość, wymienia poglądy, tworzy znajomości owocujące na przyszłość. A to wszystko kosztuje. Trzeba bilansować na granicy zaspokajania potrzeb. Zrezygnować z czegoś, by mieć coś innego, które dawno już powinno się kupić. Przecież student nie może tylko zaszyć się w swoich 3 m2, ślepo zakuwać bez jakiegokolwiek kontaktu z innymi, bez jakichkolwiek potrzeb, tym bardziej tych wyższych. Studenci, młodzi artyści, nauczyciele – nie mają pieniędzy na zaspokajanie wyższych potrzeb. A przecież należą do tej grupy, która jest od nich wręcz uzależniona. Nie mają na książki, na wyjście do opery, na wernisaż, wystawę, spotkanie z przyjaciółmi. Okazuje się, że mają na to pieniądze nuworysze, dorobkiewicze na ludzkiej krzywdzie, oszustwie, gangsterstwie. Albo ludzie biznesu, którzy często pokazują się w teatrze tylko, dlatego ze tak wypada, bo taka moda, a tak na prawdę nie odczuwają potrzeby przeżywania spektaklu, zachwytu malarstwem, rozmów o literaturze w kawiarni.
Jak widzisz bieda ma różne oblicza – biedny, bo nie ma na kulturę – nie ma w co się ubrać i wyjść „do ludzi”, do muzeum, do galerii, nie ma na książki, po prostu na uduchowienie. Chory z biedy, bo nie ma na drogie lekarstwa albo z braku witamin i minerałów, a może z zimna, bo nie ma na opał. Głodny z biedy, bo nie ma na jedzenie, niedożywiony, a może traci zasiłek na wino czy denaturat, a może codziennie ma tylko ziemniaki ze skwarkami. Znów ci rzucam moralitetami. Taka jestem. I jestem zła, bo ci, którzy powinni prężyć się by to zmienić, nie robią nic, nie widzą tego, nie znają albo są nieskuteczni. Szastają tylko obietnicami, wielkie programy wyborcze, znikoma ich realizacja. Mydlenie oczu, a potem i tak każdy używa rąk do trzymania stołka, a nie do pomocy.
Ale nie wszyscy są biedni, istnieją też bogaci, nieliczni z nich pomagają, bo mają przesyt. Też są studenci „bananowce”, przyjeżdża „Mietkiem” CLK pod uczelnię, drogie ciuchy Scoch&Soda, Sabotaże, House’y, Levi’s, świecidełka, zegarki, perfumy, imprezowe życie – kina, wystawy, happeningi, kawiarnie, puby. Brak zmartwień czy starczy do pierwszego, czy iść do pracy, czy rodzice przyślą jakieś pieniądze, chociaż się wie, że nie mają z czego. Chory – pójdzie do prywatnej kliniki, nie radzi sobie z nauką – opłaci korki z najlepszym „psorem”. Przepraszam, zrobiłam zły klimat, trochę posmutniałam. Zawsze się wszystkim przejmuję. Myślę teraz o Cyprianie i trochę się złoszczę – temu też pewnie lekko było w życiu – bogaci, wpływowi rodzice załatwili pracę, przystojny, drogie wabiki na kobiety, wspaniali znajomi, bankiety, wieczory biznesowe, gadżety. Ale mimo tego jakoś różni się od bogaczy bez zmartwień egzystencjalnych najniższego stopnia, coś jest w nim innego, dobrotliwego. A co ty o nim myślisz? No wiem, trudno cokolwiek powiedzieć po pierwszym spotkaniu. Czy ja powiedziałam, że mają być następne? Masz rację, liczę na to by kolejny raz go zobaczyć, mimo że jestem kopciuszkiem, a on pięknym bogatym księciem. Wykład dociera do przerwy, nie chce zanudzać Cię jego treścią, więc mówiłam o swoich przeidealizowanych myślach, może dla Ciebie były ciekawsze. No dobrze, kiedyś zdam Ci relację z wykładu, bo teraz muszę pogadać z D.
Polub to:
Podziel się:
Ten felieton opisuje wyłącznie subiektywny punkt widzenia jego autora.
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.