Piłkarze stają na głowie, by wreszcie grać. Działacze też...
Polska liga od wielu lat znana jest z wysokiego, wręcz astronomicznego poziomu. Te podania z dokładnością do milimetra. Precyzyjne i silne strzały nawet z drugiej połowy boiska. Nieziemskie, zaprzeczające grawitacji interwencje bramkarzy. A przy tym wszystkim gra fair. Ani jednej kartki. Trzy faule w ciągu całego sezonu, w tym dwa przypadkowe. Bezstronni sędziowie o sokolim wzroku i gepardzich nogach. Najlepsi na świecie, wierni swym barwom klubowym, a przy tym niezwykle kulturalni kibice. Gigantyczne stadiony. Klub sportowy w każdej wsi, każdy w jednej z dwudziestu klas rozgrywkowych.
Wydawałoby się, że żadnych problemów być nie powinno. A jednak jest problem, bardzo poważny, grożący wręcz kryzysem w polskiej piłce. Mianowicie - liga nie może rozpocząć rozgrywek. Dlaczego?
- Poziom drużyn jest zbyt wyrównany. Proszę sobie przypomnieć, w poprzednim sezonie wszystkie kluby w danej lidze zdobyły taką samą ilość punktów, różniąc się co najwyżej jedną straconą lub strzeloną bramką. Albo były remisy, albo dana drużyna wygrywała u siebie i przegrywała na wyjeździe. Poziom umiejętności piłkarzy nie może być już wyższy, wszystkie kluby zrównały się więc ze sobą. Mamy taką sytuację: na ostatnim miejscu w Ekstraklasie znajduje się ex aequo pięć drużyn, z różnicą jednej bramki do mistrzów i taką jak oni liczbą punktów. W drugiej lidze na pierwszym miejscu znajduje się aż osiem zespołów. Kogo awansować? Ile można grać baraże, które nic nie zmieniają, bo kończą się remisowo? Takich problemów nie ma jedynie między ligami ósmą i dziewiątą oraz trzynastą i czternastą, bo tam akurat tyle samo zespołów spada, ile awansuje z niższej ligi - relacjonuje znany dziennikarz sportowy.
Ponadto trudno stwierdzić jakiekolwiek różnice w jakości gry od Ekstraklasy aż do siódmej ligi (ostatnio rozegrane sparingi to potwierdziły). Były pomysły, by stworzyć z nich jedną ligę, ale trudno przecież, by grało w niej kilka tysięcy drużyn.
- Próbowaliśmy różnych rzeczy. Może mecze rozgrywać dwa razy dziennie? Ale wtedy za rok znowu może wystąpić podobny problem, i to z większą ilością drużyn. Były pomysły, by o pozycji decydowała ilość bramek w bezpośrednim spotkaniu. Nic z tego, to rozwiązało jedynie problem trzech lig. To może posiadanie piłki? Niestety, zmieniła tylko liczbę drużyn na ostatnich i pierwszych pozycjach, ale nic nie wyrównywała. Liczbę strzałów, podań, dośrodkowań itp? Problem w kolejnych pięciu ligach rozwiązany. Obecnie dyskutujemy nad wpływem pogody na wynik - np. bramki zdobyte pod wiatr miałyby być więcej warte niż te w bezwietrzną pogodę, i jeszcze więcej niż z wiatrem (i to różnie w zależności od jego siły). Wzrosłaby też wartość celnych dośrodkowań przy wietrze zmiennym prostopadłym do toru lotu piłki, jak też interwencji bramkarskich przy mokrej piłce. Potrzebujemy niestety czasu na opracowanie odpowiednich współczynników liczbowych, tak by wreszcie zakończyć kryzys - tłumaczy przedstawiciel PZPN.
Nikt już nie zastanawia się nad tym, że o kształcie ligi decydować ma nie rywalizacja na boisku, lecz arbitralna decyzja działaczy. Ważne jest tylko to, by piłkarze wreszcie mogli wybiec na boisko. Miejmy nadzieję, że plotka o prawdopodobnej interwencji Naczelnika okaże się prawdziwa. On na pewno pomoże i coś wymyśli. Sam przecież lubi czasem w piłkę zagrać.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:8.5 | oddanych głosów:33)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.