Ostatnie niedzielne popołudnie nie było w żaden sposób nadzwyczajne. Miliony widzów jak zwykle zasiadły przed telewizorami i z umiarkowanym zainteresowaniem oglądały kolejny konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich w Oslo w Norwegii (to taki mały kraik o kształcie obgryzionej skórki chleba na Półwyspie Skandynawskim, który ze znanych jedynie Naczelnikowi powodów nie jest jeszcze częścią Wielkiej Rzeczpospolitej). Nic nie zapowiadało, że mogłoby się zdarzyć, co mogłoby zakłócić utarty rytuał – skoczkowie spoza Macierzy jak zwykle po spadnięciu na bulę turlali się żałośnie w dół skoczni, podczas gdy zawodnicy z Macierzy każdym kolejnym skokiem wprawiali w zakłopotanie producentów sprzętu do pomiaru odległości. Tłum ożywił się dopiero, gdy na belce usiadł Mistrz Adam.
- Wie Pan – zakładaliśmy się ze szwagrem, czy doleci do Landów Niemieckich, czy też skończy lot gdzieś w powiecie duńskim. – mówi pan Romek z Zawiercia. – Właśnie stawka doszła do 10 skrzynek... ten teges... lokalnego przysmaku owocowego, gdy usłyszałem jak stara upuszcza talerze. A gdy się obróciliśmy zobaczyliśmy to.
To samo zobaczyły miliony kibiców. W kilka chwil po wybiciu się z progu w Mistrza uderzył nagły podmuch bocznego wiatru. Większość widzów wstrzymała oddech, a z ust niektórych wydobyło się kilka tradycyjnych staropolskich słów, które zwykły wyrażać całą gamę uczuć, od radości, poprzez zdziwienie do złości (a czasami nawet w pewnych wymierających subkulturach zastępować znaki interpunkcyjne). Wtedy Mistrz Adam...
- ...wykonał potrójnego Rittbergera, podwójnego Toeloopa, trzy i pół obrotu śruby w przód w pozycji kucznej, lądując idealnym telemarkiem – relacjonuje Pan Romek. – W życiu czegoś takiego nie widziałem.
Mimo że uzyskana w ten sposób odległość pozostawiała wiele do życzenia, noty za styl przyniosły Mistrzowi jednogłośne zwycięstwo.
- Tak – wiem – mówi jeden z sędziów. – Niby najwyższą notą jest 20, ale komisyjnie postanowiliśmy potraktować ten punkt regulaminu jako niewiążące, luźne zalecenie. 183,5 punktu które przyznałem, uważam za w pełni uzasadnione. Byłoby więcej, ale podczas jednego z piruetów zawodnik na chwilę przestał się uśmiechać. No dobrze - czepiam się. Wiem.
Mimo próśb organizatorów kolejnych zawodów, Mistrz Adam zapowiada, że nie powtórzy swojego wyczynu:
- Dobrze jest czasem urozmaicić nieco zawody, ale w końcu skoki to skoki. No może jeden piruecik dla fanów. W końcu dla nich wszystko - skromnie zauważył nasz ukochany 80-cio latek.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:10 | oddanych głosów:4)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.