Fala polskich żołnierzy staje się swojego rodzaju atrakcją...
Nie ustają spekulacje na temat sprawców ostatnich incydentów w rejonie Dalekiego Wschodu. Po zestrzeleniu polskiego krążownika gwiezdnego i porwaniu polskich robotników budowlanych z terenu Morza Japońskiego, pojawiła się także seria ataków na polskie urzędy i pracujących w nich urzędników.
- Kilka osób nieuprzejmie się na nas spojrzało – relacjonuje Pan Stefan z Urzędu Skarbowego w Szanghaju. - A w nocy ktoś napisał na naszym urzędzie "Polacy iść do dom" i "Chiny dla Chińcyków".
Pojawiły się podejrzenia, że za wszystkim stać mogą rewolucyjne organizacje, które po upadku w grudniu zeszłego roku Pekinu ogłosiły się kolejnymi rządami Chińskiej Republiki Ludowej. W Ministerstwie Informacji panuje jednak sceptycyzm w tej kwestii.
- Oni nie byliby w stanie tego zrobić. Po pierwsze dlatego, że aktualnie istnieją 173 rządy uważające się za Jedyny Prawowity Rewolucyjnie-Rewolucyjny Rząd Rewolucyjnych Chin (Czasowo w Podziemiu). Niektóre z nich można by nazwać rządami tworzonymi przez "partie kanapowe", ale w przypadku większości z nich członków zabrakło by nawet na kanapę. Fotelowe – to już bardziej. A po drugie wszystkie całą energię przeznaczają na walkę ze 172 konkurencyjnymi rządami. Na liście ich wrogów Wielka Rzeczpospolita znajduje dopiero się na 174 miejscu. Wyprzedził nas nawet Swaziland. Nie pytajcie – nie mam pojęcia dlaczego.
Tymczasem, mimo nadal braku jasno określonego przeciwnika, w rejonie Prowincji Chińskiej narasta koncentracja wojsk polskich.