Gorące kąpiele w Norwegii, zamiast nad Bałtykiem? Można i tak.
Irak, Polska Ameryka Wschodnia – Wielka Rzeczpospolita cały czas się rozrasta, powodując tym radość swych Obywateli i wręcz euforię tych, którzy tymi Obywatelami właśnie zostali. Jest jednak pewna grupa osób, której proces ten jest nie w smak i każda nowa prowincja naszej Ojczyzny to dla nich kilka dodatkowych siwych włosów na głowie. Jedni nazywają ich elementami aspołecznymi, inni chorą tkanką na zdrowym ciele społeczeństwa, ale jest prostsza nazwa – to...
...miłośnicy wyjazdów zagranicznych.
Ciągle rosnący obszar Wielkiej Rzeczpospolitej sprawia, że coraz trudniej wybrać się na wymarzone zagraniczne wakacje. A według ich miłośników nie ma nic lepszego.
- Nie no, wie Pan, - mówi Pan Krzych – wakacje w Polsce są całkiem fajne. Ale... tu tak wszędzie blisko i luksusowo. No powiedzmy taki wyjazd na karnawał w Rio. Wsiadasz w samolot LOTu i po półtorej godzinie, spędzonej w pokładowych jacuzzi, jesteś na miejscu. Trochę fiku-miku z opalonymi i nader skąpo odzianymi autochtonkami. No ale człowiek czuje się, jakby na zabawę do remizy w sąsiedniej wsi jechał. Nam trzeba czegoś więcej.
Dlatego też coraz popularniejsze stają się wakacje spędzane za granicą. Hitem ostatnich miesięcy są gorące kąpiele w norweskich fiordach i na Svalbardzie. Jak kontynuuje nasz rozmówca:
- No co ja będę dużo gadał - fajnie się patrzy, jak zimą białe misie wymiękają z zimna i uciekają z wody, a ty pływasz sobie w idealnej temperaturze pareset metrów dalej. A jak za zimno to kolejny czajniczek wrzątku i znów się miło robi...
- Fajnie, fajnie – włącza się do rozmowy Pan Jurek – ale ja i tak najbardziej lubiłem wyjazdy survivalowe do Stanów. Jechało się na Manhattan, do Beverly Hills czy innych tego typu amerykańskich dzielnic nędzy, zabierało się tylko najbardziej przydatne narzędzia, rozsypywało się na środku ulicy woreczek monet jednogroszowy... a potem to już tylko dźwięk ludzi podrywających się z barłogów, wyrywanie poręczy, sztachet czy co tam jeszcze dało się z tych lepianek wyrwać i huzia pół miasta, po krótkiej i zaciętej walce o te groszaki oczywiście, przeczesywało każdy kąt w poszukiwaniu tego milionera, który zapuścił się do ich dzielnicy. Raz 2 tygodnie w kanałach partyzantkę uprawiać musiałem. A teraz - rzucisz na Manhattanie monetę jednozłotową, to podniosą i poproszą jeszcze, żebyś na przyszłość bardziej uważał. No lipa i tyle.
I pomimo, że biura podróży dalej oferują wiele zagranicznych atrakcji takich jak choćby dwa tygodnie zdobywania uroczej opalenizny (plus ewentualnie dodatkowej pary kończyn) w Burkina Faso czy gra w Go minami przeciwczołgowymi w Sierra Leone, to jednak zwolennicy mocnych wrażeń nadal stanowczo domagają się od polskich władz zaprzestania przyłączania do Wielkiej Rzeczpospolitej nowych prowincji.
- Oficjalnie postulaty te nie zostały skomentowane – tłumaczy rzecznik Ministerstwa Informacji. – Ale mogę zdradzić, że Minister wspominał coś o piekle i przymrozkach, a następnie o wycieczce na drzewo i prostowaniu bananów.
A i tak wszyscy wiemy, że nic nie przebije wakacji nad Bałtykiem.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:10 | oddanych głosów:2)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.