Był pewien, że kiedyś wiedział. Bardzo dawno temu po prostu wiedział, jak się pewne rzeczy mają na tym świecie i miał spójny obraz całości. Wystarczyło trzymać się kilku prostych zasad, aby wszystko funkcjonowało, jak należy. Czemu tę wiedzę stracił? Czemu nagle wszystko rozleciało się na kawałki, a gdy starał się umieścić je z powrotem na odpowiednie miejsce, nie pasowały do siebie jak dawnej? Udawał, że wszystko jest po staremu, że wszystko idzie po jego myśli i że świat wcale nie zwariował. Z marnym skutkiem. W końcu jakiś mały, łatwy do przeoczenia szczegół, drobnostka niewarta zawracania sobie nią głowy, zdradzi go w najmniej oczekiwanym momencie. To będzie jego koniec. Nie może okazać słabości, musi dalej grać rolę wyznaczoną mu przez nieprzyjazny los.
Pół roku po wpadnięciu na wybieg goryli w przebraniu małpy Józef zaczynał tracić rozum. Chciał jedynie z grupą kumpli powygłupiać się trochę po pijaku. Skąd mógł wiedzieć, że przywódca stada, ważący ponad trzysta kilogramów goryl, weźmie go sobie za nałożnicę. Pracownicy ZOO byli bezradni. Mówili, że Koko, jak zwał się ów człekokształtny, przy najmniejszej próbie odebrania sobie kochanki wpada w amok i jest zdolny zabić wszystko dookoła. Próbowano każdej metody. Żadna się nie powiodła. Józef musiał zostać z gorylami do końca swych dni.
Rodzina odwiedza go w każdą niedzielę, przynosząc ze sobą zawsze kiść bananów i paczkę papierosów. Kochają go, ale wszystkim znajomym opowiadają, że zaginął w czasie próby wejścia na Mont Everest. Tak jest lepiej dla wszystkich.
Polub to:
Podziel się:
Ten felieton opisuje wyłącznie subiektywny punkt widzenia jego autora.
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.