PKI święcą pierwsze niewątpliwe sukcesy w najnowszej wojnie. Angola, która zdradziecko przyłączyła się do zimbabweńskiego spisku przeciwko Wielkiej Rzeczypospolitej, poczuła żelazne uderzenie naszych walecznych elitarnych jednostek.
Dziś nad ranem niebo nad angolskimi lasami tropikalnymi, porastającymi północ kraju, rozbłysło niezdrowym światłem bomb fosforowych. Był to znak dla jednostek 1, 2, 3 i 4 batalionu tropikalnego V PKI, które przekroczyły granicę województwa Kongo i Angoli przypuszczając szturm na ukryte w gęstej dżungli instalacje wojskowe Angolskiej Ochrony Granicznej. Oddziały polskie wyszły z tej walki bez strat, zajmując w ciągu dwóch godzin całą północ kraju.
W tym samym czasie jednostki desantowe II PKI wylądowały pod Ambriz, gdzie otoczyły, a następnie zniszczyły połączone siły VI Brygady Uderzeniowej ROU i Samodzielnego Korpusu Strzelców Kalahari.
- Ofensywa polska przebiega po naszej myśli - komentuje dowodzący akcją hetman wielki Albert Warzywniacki, weteran I Wojny Totalnej odznaczony wielokrotnie przez Naczelnika za odwagę i męstwo - natarcie polskie koncentruje się obecnie w dwóch kierunkach - po pierwsze, zamierzamy przedrzeć się aż do granicy z Prowincją Zambia, po drugie, jednostki PKI oblegają właśnie Luandę, w której broni się garnizon angolsko-zimbabweński.
Według naszych informacji Luanda jest ostatnim punktem oporu na terenie północnej Angoli. Jak mówi nam anonimowy informator, dowództwo PKI rozważa możliwość dokonania nalotu dywanowego na stolicę nierozważnej republiki.