Dziwne znaki na niebie zawsze były traktowane jako zapowiedź jakichś dziwnych i przeważnie niezbyt przyjemnych wydarzeń. Oczywiście zawsze znajdowali się ludzie, próbujący racjonalnie wyjaśnić, że to czy owo, co właśnie można zaobserwować na niebie, to po prostu strumień gazów i pyłu ciągnący się za kometą, czy też – szukając bliżej – pozostałość po chirurgicznej akcji międzyświatowych przenosin pewnej mgławicy przeprowadzonej przez Polską Marynarkę Gwiezdną. Jednak ludzka natura wie swoje. Dlatego przy takich okazjach od wieków już w ruch szły widły i pochodnie. A właśnie. Skoro już przy tym jesteśmy...
W ostatnich dniach w całej Wielkiej Rzeczypospolitej zauważyć się dawał pewien niepokój. Ludzie, którzy dawniej każdy dzień spędzany w najwspanialszym kraju, jaki nosiła na sobie nasza planeta, rozpoczynali z radością, nagle zaczęli czuć, że coś dookoła nie do końca jest tak jak powinno. A potem zaczęło się.
Miasto Magadan, stolica polskiej Prowincji Kamczatka, było stosunkowo spokojnym miejscem. Przynajmniej do momentu w którym nagle na głównym placu miasta pojawił się półmilionowy tłum z hasłami, których Wielka Rzeczpospolita nie słyszała od lat. A na pewno nie wypowiadanych z taką siłą.
- Do dupy jest – krzyczał Pan Edward, rencista z jednej z podmagadańskich wsi. – Pamięta Pan redaktorze, jak to drzewiej, za Pierwszego Naczelnika bywało. Człowiek dumny ze swojego Państwa był. A teraz...
- Właśnie – do chóru niezadowolenia dołącza się Pani Apollonia. – W kraju afera za aferą. A prasa milczy. Czy w oficjalnych mediach pisaliście coś o aferze stoczniowej? Taka szansa była żeby nasze hiperdochodowe stocznie za bezcen inwestorowi z Kataru opylić. Państwo zmniejszyłoby garb budżetowy, ludzie straciliby pracę i trochę tego wspaniałego uczucia bezrobocia by zakosztowali. Ale nie. Nawet tak prostej sprawy te nieudaczniki z Warszawy załatwić nie potrafią.
- A afera hazardowa? – Pan Anatol wykrzykując te słowa przypomina bardzo bojowo nastawionego indora – Kim ten cały Naczelnik się otacza? Jakimiś dupkami, którzy majstrując przy dekretach Naczelnika ułatwiają swoim kolesiom płacenie dodatkowych podatków od jedno, dwu i trójrękich bandytów. Wie Pan o ile mogło to zwiększyć garb budżetowy? A nasza prasa? Ani słowem o tych najbardziej palących sprawach Wielkiej Rzeczypospolitej nie napisała. To jakaś granda. Nie o taką Polskę z Pierwszym Naczelnikiem walczyłem.
- A tak w ogóle – Pan Edward odciąga nas swoją laseczką od gotującego się Pana Anatola, po czym mówi z rozmarzeniem - kiedyś to w ogóle lepiej było. Trawa była zieleńsza. Krowy więcej mleka dawały. A i w łóżku człowiekowi lepiej szło. Bez pomocy tych niebieskich tabletek.
Przez cały czas trwania demonstracji była ona dyskretnie obserwowana przez kilka tysięcy stróżów prawa. I zapewne na tym by się skończyło, gdyby...
- Nie no – mówi starszy funkcjonariusz lokalnego oddziału Ministerstwa Informacji chowając za plecy ociekającą czymś czerwonym pałkę. – Dopóki kulturalnie demonstrowali, to nie było problemu. Wprawdzie niektórych rzeczy to aż słuchać przykro było, ale co tam. W końcu Totalitaryzm mamy Oświecony. Ale jak już budynek Ministerstwa Informacji podpalili – nie zdzierżylim warcholstwa.
Według informacji Komitetu Kryzysowego obecnie sytuacja w Magadanie jest w miarę spokojna. Jednakże atmosfera fermentu rozchodzi się po innych częściach Wielkiej Rzeczypospolitej, potęgowana dodatkowo oburzeniem na zdecydowaną, z lekka nutką brutalności, interwencję sił porządkowych.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:8.8 | oddanych głosów:33)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.