Nie słychać obezwładniającego huku eksplozji. Nie słychać krzyku żołnierzy idących do ataku. Nie słychać grzmotu dział ani świstu pocisków. Nie słychać niczego, prócz dźwięków z najbliższego otoczenia.
Nie widać oślepiających wybuchów. Nie widać wiązek laserów. Nie unosi się żaden kurz. Widać tylko uczestników bitwy, i to z odległości wielu kilometrów. Tysięcy kilometrów. Niby nic się nie dzieje. Tylko niektóre okręty kosmiczne dziwnie się zachowują, jakby uciekały z pola bitwy. Nie uciekają. To okręty-widma. Niektóre z nich jeszcze wiele lat będą unosić się w przestrzeni. Na pozór wyglądają normalnie, jednak ich pancerze podziurawione są jak sito. Brzegi kilkumilimetrowych zaledwie dziur są stopione - ich temperatura wynosić musiała kilkanaście tysięcy stopni. To skutek działania laserów. W środku załogi - w większości na szczęście żywe, w skafandrach. Mogą walczyć nawet w dziurawym statku, dopóki nie zostanie uszkodzony napęd lub układy sterujące. Już lecą w ich kierunku statki ratunkowe.
Tak właśnie wygląda bitwa odbywająca się w przestrzeni kosmicznej. Do takiej właśnie bitwy doszło w Mgławicy Kraba pomiędzy PMG a armią cywilizacji krzemowych galaretek. Bitwy niestety niewygranej. Ale też nieprzegranej. Oto jak opisuje ją bezpośredni uczestnik zdarzeń:
"Na początku zobaczyliśmy ogromną flotę. Statki były identyczne do naszych. Trochę nas to zdziwiło, bo z informacji wywiadowczych wynikało, że ich okręty są dużo mniejsze. Ale i ucieszyło, bo łatwiej trafić. Uruchomiliśmy lasery. I tu stała się rzecz okropna - w jednej chwili straciliśmy kilkanaście okrętów, a kolejne kilkadziesiąt zostało uszkodzonych. Zastosowali przeciw nam coś w rodzaju gigantycznego zwierciadła odbijającego promienie.
Rozpoczęliśmy manewr oskrzydlający, cały czas pod ostrzałem. Tak jak przewidzieliśmy, ich okręty okazały się malusieńkie i bardzo zwrotne. Świetnie trzymali szyki, zwracając działa w jednym kierunku.
W pewnym momencie stwierdziliśmy, że sporo nas ubyło. Na dodatek nigdzie nie mogliśmy odnaleźć oddziału japońskiego. Czyżby uciekli, tchórze? Nie chcą zdobyć nowej ojczyzny? Coraz trudniej się utrzymać. Właściwie walczymy tylko o to, by zabezpieczyć bezpieczny odwrót trafionym przy pierwszym uderzeniu. Cały czas przeszkadza nam to cholerne lustro.
Nagle zobaczyliśmy jasny błysk. Szeregi wroga załamały się, zwierciadło pochyliło poziomo do płaszczyzny głównego ataku. Zaatakowaliśmy. Niestety, ich okręty okazały się dużo szybsze i uciekły z pola bitwy. Oprócz tych, które zostały ze stopionymi pancerzami, a było takich sporo."
Co dokładnie się wydarzyło? Otóż oddział japoński, trzymający się z tyłu ze względu na gorszą klasę swoich okrętów, przez nikogo niezauważony wycofał się, okrążył pobliską planetę i uderzył od tyłu. Wszystkie japońskie okręty odpaliły w jednym czasie pociski termojądrowe "Shirukan III", kierując je w jeden punkt. Cząsteczki plazmy o ogromnej energii stworzyły falę uderzeniową, powodującą chaos w szykach bojowych Galaretek.
Dowódca japoński odznaczony został Orderem Naczelnika za męstwo. Niestety, bitwa pozostała nierozstrzygnięta, gdyż główne siły wroga zniszczone nie zostały.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:7.2 | oddanych głosów:43)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.