Miksery elektryczne marki Zelmer. Tyle że wyłączniki, obudowy i zabezpieczenia zdjęte. Tysiące. Miliony. Cała zawartość magazynów, fabryk, hurtowni, sklepów i gospodarstw domowych. Wszystkie włączone. Na spadochronach opadają powoli w centrum mgławicy. Na dole - masakra. Cząstki elementarne obryzgane. Krwią? Nie. Galaretką. Różnokolorowe krzemowe bryzgi lecą we wszystkie strony. Nawet jeśli po kilkakrotnym zmieleniu jeszcze żyją, nie są w stanie sterować urządzeniami technicznymi. A zresztą - czym tu sterować? Nic nie pomoże - mikser polskiej produkcji nie tak łatwo zniszczyć. Zatrzyma się, jak akumulator atomowy się wyczerpie, lub jak Polacy go wyłączą. Ostrzał drze co najwyżej spadochrony.
Opór, którego nie była w stanie przełamać nuklearna pięść żołnierzy Polskiej Marynarki Gwiezdnej, przełamał sprzęt ich matek, żon i kochanek. Jak do tego doszło?
- Wiecie, mgławica miała bardzo dobrą tarczę antyrakietową. Większość naszych pocisków ulegała zniszczeniu w wysokich warstwach atmosfery. Te nieliczne, które docierały do powierzchni, były spowalniane za pomocą niezwykle silnych elektromagnesów, po czym chwytane przez bezkształtną masę niehumanoidalną skupiającą się wtedy w jednym miejscu w znacznej ilości. Próby wysyłania zdalnie sterowanych robotów bojowych znacznego zaawansowania mogłyby tylko spowodować przejęcie technologii przez nieprzyjaciela. Co najgorsze, wróg zadał nam dość znaczne straty w ilości [wycięto przez Departament Cenzury]. A przez obronę w ogóle nie dawało się przebić-relacjonuje jeden z oficerów.
W tej sytuacji o naszym zwycięstwie zadecydował przypadek.
- Wiecie, żona przysłała mi mikser. Bynajmniej nie dlatego, że konserwy były zbyt twarde, jak śmiali się koledzy. Po prostu chciała mieć zamiast zwykłej fabrycznej obudowy osłonę zrobioną z łuski od kosmicznego pocisku. Ponieważ wszystkie łuski powinny po zaksięgowaniu trafić do recyklingu, ulegnięcie prośbie nie byłoby do końca zgodne z regulaminem. No, ale czego nie robi się dla kochanej żony! W końcu i tak zamiast złomu z łuski mieliby złom ze starej osłony od miksera. A ja najwyżej dostałbym jakąś drobną karę. Tyle że nie mogłem roboty wykonać nigdzie na statku. Wyszedłem więc ze sprzętem w przestrzeń, pod pozorem inspekcji opancerzenia rufowego. Schowałem się za jakimś załomem, przymagnesowałem do ściany i zaczynam rozkręcać mikser. Zdjąłem już starą obudowę, gdy wtem nadszedł podoficer. Zobaczył w moim ręku łuskę wyniesioną ze statku i zaczął strasznie krzyczeć, że nieprzyjaciel nas pewnie podgląda, i będzie dokładnie znał parametry pocisku. W tym czasie bezwładność tak przeniosła moją drugą rękę, że uderzyłem nią w bok statku. Mikser włączył się i poszybował w przestrzeń w stronę mgławicy-opowiada jeden z żołnierzy.
Wróg miksera nie zestrzelił. Strzelał i trafiał, ale nie zepsuł. Przelot przez atmosferę go tylko nagrzał. Nieprzyjaciel utworzył bezkształtną masę niehumanoidalną mającą przechwycić obiekt. Jakież było zdziwienie naszych obserwatorów, gdy połowa masy została zdezintegrowana i już się nie pozbierała! Wnioski nasuwały się same. Pechowy żołnierz od miksera, po zakończeniu kary za niesubordynację został odznaczony orderem wraz z podoficerem, który go wówczas zaszedł w próżni. Do zwycięstwa przyczynili się przecież obaj. Dodatkowe podziękowania Ministerstwo Wojny przesyła wszystkim Obywatelom i Obywatelkom, którzy z pobudek patriotycznych zaakceptowali chwilowy brak mikserów w domu i w sprzedaży.
To jeszcze nie koniec wojny z Galaretą, nie mniej jednak ogromny przełom na drodze do całkowitego zwycięstwa WRP!
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:8.9 | oddanych głosów:58)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.