Sporo zamieszania spowodowały rządowe projekty prywatyzacji służby zdrowia. W założeniach miała zracjonalizować system usług medycznych. Ale czy na pewno? Już teraz mamy przecież także prywatne szpitale. Często służą one niestety upychaniu garba budżetowego kosztem pacjenta. Nie żeby źle mu się działo, ale trochę wnerwić może...
- Przyszedłem, aby być z żoną podczas porodu. Niestety zatrzymali mnie w szpitalu trochę dłużej. Pech chciał, że godzinę przed przyjazdem do szpitala skaleczyłem się igłą (brak wprawy w przyszywaniu guzików dał o sobie znać). Nic wielkiego, zwykłe ukłucie. Niestety pielęgniarka je wykryła (ki czort wie jak, przecież nic nie było widać). Czego oni ze mną przez to nie wyprawiali! Od razu analiza kwi, czy jakiegoś zakażenia nie było. Potem tomografia badająca, czy może cząsteczki żelaza z igły nie zostały. Dwie godziny leżałem, a oni pod mikroskopem przetrząsali każdą żyłkę. Sto cząsteczek znaleźli i stwierdzili, że usunąć się nie da, ale same znikną. To po co, do diabła, ten tomograf? Przy okazji zrobili wszystkie ogólne badania, jakie tylko można zrobić, posmarowali palec jakąś maścią i przykleili plaster.
Znane są także przypadki werbowania pacjentów na ulicach. Wystarczy tylko zakaszleć, wydmuchać nos, a przedstawiciele szpitala zapraszają na darmowe kompleksowe leczenie... ciężkiego zapalenia płuc. Bo warto wiedzieć, że przekonać oni człowieka potrafią - nawet jeśli to zwykły katar, to bez ich pomocy zamienić się może wkrótce w groźną chorobę.
Co więc będzie w przypadku prywatyzacji szpitali? Czy jeśli szpital zostanie kupiony np. przez firmę posiadającą fabryki i wielu pracowników, to wszystkim im pod groźbą zwolnienia (a jak wiadomo nuda to najgorsza rzecz) zafunduje darmowe wycięcie wyrostka robaczkowego na wszelki wypadek? Niektórzy obawiają się jeszcze gorszego obrotu sprawy - aby dodatkowo zminimalizować zyski firmy, wszyscy pracownicy wysłani zostaną na zwolnienie chorobowe wypisane przez lekarza z zakładowego szpitala.
Innych denerwuje co innego - Panie, nikt mi nie będzie kazał, co mam leczyć a czego nie. Ostatnio przechodziłem obok prywatnego szpitala, a z tamtąd wybiegł agent werbujący pacjentów. I wie pan co zrobił? Przyczepił się do mojej łysiny! I zaczął namawiać, żebym zrobił sobie operację, wszczepienie cebulek czy coś takiego... Tylko ci z prywatnych szpitali są tak bezczelni, z państwowych zachowują się przyzwoiciej. Najgorsze, że mnie przekonał, gdzy w perswazji wspomagła go jedna z pielęgniarek.
Rząd już zapowiedział, że odnaleziony zostanie złoty środek, satysfakcjonujący wszystkich. Bo reforma nie może odbyć się przecież kosztem pacjenta i jego nerwów.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:8.8 | oddanych głosów:40)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.