Serwis został zoptymalizowany dla
rozdzielczości 6144x4096 oraz niższych:
do 1920x1080 stosowanych w zegarkach
ręcznych i motopompach drugiej klasy
REKLAMA
Przygody dobrego wojaka Józka - część I ::historia:: 14.11.2058 by barklu
Lepiej walczyć, niż czekać i marznąć, marznąć i czekać.
3 kwietnia 2052
Najważniejsze, że czuję się już znacznie lepiej. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, gdy już mogłem ruszać ręką, było odpisanie bratu że zdobycznej sowieckiej uszanki raczej szybko nie dostanie (swojej mu nie wyślę, bo może się jeszcze przydać). Swoją drogą, na diabła mu tam na południu ta czapka? Chyba tylko żeby jakiejś dziewczynie zaszpanować... On to zawsze miał szczęście. Wygrzewa się pewnie teraz nad Morzem Czarnym, wyzwoliciel otoczony zachwytem ludności. A tutaj... Szkoda gadać.
W sumie uszanka dobra rzecz. Gdyby nie zdobyte kiedyś we Władywostoku magazyny, wszystkim nam uszy by z zimna poodpadały. Ale walonek oczywiście dla mnie zabrakło. Dlaczego my tego nie produkujemy, tylko musimy używać tych z 2035r?
No, ale do rzeczy. Nasz pułk ochrony granic już trzeci tydzień czekał na zaopatrzenie. Nie było jak dowieźć, albo śneg, albo mróz. Chyba tylko czołgiem by się przejechało, ale czołg nie służy przecież do przewożenia zaopatrzenia. Gdybyśmy mieli odpowiednie zapasy amunicji, resztę zdobylibyśmy sami. Oczywiście rozkaz natarcia też by się przydał. Niech tam mówią co chcą, ale wojna z Chinami wisi w powietrzu. Lepiej walczyć, niż czekać i marznąć, marznąć i czekać. Tamci pewnie też mają kłopoty z zaopatrzeniem, dlatego nie atakują. No, ale na wszelki wypadek, jakby do nich dotarło szybciej niż do nas, wystawiamy straże. Nas mało, teren duży, jeden żołnierz na kilometr.
Oczywiście w najgorszą śnieżycę wartę dostałem. I to w samą Wigilię. Kapral sobie nóżki przy ognisku grzeje i kolędy śpiewa, a ja stoję na mrozie. Myślę sobie, dobrze że w lesie, przynajmniej tak nie wieje. Powoli zamieniam się w bałwana śnieżnego, nóg już prawie nie czuję. Cholerna syberyjska zima! A tu nagle coś się między drzewami rusza. Jak Naczelnika kocham, myślalem że to Chińczyk! Zwiadowca, czyli zaraz zacznie się atak. Strzelać, nie strzelać... On jeden, ja jeden, potem kapral się będzie ciskał że stchórzyłem i amunicję marnuję. Lepiej wziąć żywcem. Podkradam się, coś mi się duży wydaje. I w kożuchu. Na chwilę zniknął za zaspą. Dobra, zajdę go z drugiej strony.
Byłem już blisko, gdy się wyłonił z zadymki. O cholera! Niedźwiedź! Co on tu robi o tej porze roku? Spałby sobie! Ruchy wojsk go wygnały, czy co... Głodny, wściekły, rzuca się na mnie. Bynajmniej nie przemówił ludzkim głosem. Dostał serię, ale i tak prygniótł mnie swoim cielskiem. Dlatego leżę teraz tutaj.
No, ale już niedługo wyjdę. Chocaż jest jeden powód, dla którego nie chciałbym stąd wychodzić - to Natasza, jedna z pielęgniarek. No, ale właśnie teraz, jak ona nareszcie przychylniej na mnie spojrzała, wrócę na służbę.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:8 | oddanych głosów:23)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.