Jak wiadomo, galareta potrafi przybierać różne formy. Przekonaliśmy się o tym tu, na Ziemi, już wcześniej. Jednak dopiero teraz wyszła na jaw cała groza sytuacji. Sensacyjnego odkrycia dokonano analizując substancje znajdujące się na zderzaku pewnej przypadkowej ciężarówki.
- Początkowo myśleliśmy, że to pomyłka. Bo przecież kierowca wjechał w przedszkole, a nie w fabrykę galarety. Niestety, o błędzie nie może być mowy. Gdyby nie pewien zbieg okoliczności sam Naczelnik byłby prawdopodobnie przedwczoraj zagrożony. Jeszcze teraz włos stoi mi dęba na głowie, gdy pomyślę o tym, co mogło się stać! - opowiada jeden z ekspertów.
Udało nam się dostać do zeznań kierowcy. Jakim cudem tak szybko zareagował na zagrożenie, a przede wszystkim - jak je wykrył?
- Jadę sobie powoli, zaledwie 150km/h, droga równa, słoneczko świeci. Nagle z krzaków wybiega mi przed maskę jakieś dziecko. Widzę, że coś jest nie tak, bo w jaki sposób dziecko nagle zmieniło trasę biegu i zaiwania wprost przed samochodem? I to 150 na godzinę! Nie rowerem, nie na hulajnodze, biegnie, a właściwie nie wiadomo na czym! Wie pan, byłem w Paryżewie, i wiem, co tam się działo. Umiem już z daleka odróżnić człowieka od galaretowatej podróbki. Do tej pory podróbkami były głównie piękne kobiety, nie będę mówił dlaczego. Dziecko zobaczyłem pierwszy raz. Widzę, że mały kosmita posuwa się w stronę przedszkola - a tam z okazji Dnia Dziecka musiał być ktoś ważny (nie wiedziałem jeszcze, że sam Naczelnik), bo już z dala rzucała sie w oczy trawa pomalowana na zielono, żeby jeszcze ładniej wyglądało. Myślę co robić? To dodaję gazu - dziecko też. Przeskoczyło rów, i już jest przed drzwiami. To gaz do dechy! Trochę cegieł się posypało, ale skurczybyka załatwiłem! A te pacany nie chciały mi wierzyć... mówię o tych, którzy zeznania spisywali.
Bohaterski kierowca ciężarówki został odznaczony orderem za odwagę i poświęcenie. Prawdopodobne jednak jest, że po kraju porusza się większa ilość takich "dzieci". Znany jest już drugi przypadek galaretowatego szpiegodywersanta. Tym razem podczas bójki w szkole nowy kolega, będący w klasie dopiero od kilku dni, po prostu rozleciał się i spłynął. Badany jest sposób, w jaki udało się doprowadzić do dezintegracji kosmity. Niestety, mała liczba bójek w szkołach skutecznie spowalnia badania.
Dlaczego jednak kosmici przybierają formę dzieci? Przecież nie mają zwykle dostępu do tajnych informacji... Istnieje już spójna hipoteza na ten temat:
- Chodzi prawdopodobnie o dezintegrację. Jest dużo mniejsze ryzyko, że szpieg zostanie zdemaskowany i zdezintegrowany. Dziecka nie wolno uderzyć, dziecka nie wezmą do wojska, dziecko nie musi pracować. Dziecko lubi galaretkę. Dziecko nie jest narażone na działania kontrwywiadu. Przynajmniej dotychczas.
Jeśli ta hipoteza się potwierdzi, konieczne będzie wymierzenie solidnego klapsa każdemu dziecku, by się przekonać, czy nie jest fałszywką. I to szybko, zanim kosmici wynajdą jakąś osłonę przeciwklapsową. Klapsa wymierzyć może rodzic, jeśli dziecko zachowuje sie dziwnie i nie jest pewien, czy ktoś go nie podmienił, nauczyciel lub odpowiednio przeszkolony agent MI.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9.1 | oddanych głosów:30)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.