Już ponad trzy miesiące minęły od czasu, gdy publiczność Madagaskar Reality Show z niewiadomych przyczyn zadecydowała, że posadzeni na gorących krzesłach dwaj najbarwniejsi uczestnicy programu, opuścić będą musieli Dom Wielkiego Brata VI kadencji. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W wyniku tej nieprzemyślanej decyzji oglądalność programu zaczęła spadać na łeb na szyję.
- Kiedyś to było coś - mówi Pan Stefan. - Człowiek codziennie gęsiej skórki na pośladkach dostawał z podniecenia, na myśl o tym co znów chłopaki wymyślą. A teraz? Taka ciamciaramcia normalna.
W związku z licznymi zapytaniami kierowanymi do Redakcji, serwis wielkarzeczpospolita.net, postanowił przyjrzeć się bliżej dalszym losom, niedawnych bohaterów programu.
Jak się okazało, Pan Andrzej próbował powrócić do pracy na roli. Efekty nie były jednak najlepsze.
- Co tu dużo mówić - mówi sąsiad Pana Andrzeja. - Lata w mieście zrobiły swoje. Tłumaczyliśmy, że roślinki zielonym do góry powinny być, ale jakoś ta koncepcja do niego nie trafiała. Po fiasku przygody z roślinami, doszedł do wniosku, że przyszłością jest gospodarka zwierzęca. Załatwilim mu ze szwagrem pracę jako pełnoetatowa dojarka w pobliskim Prywatnym Gospodarstwie Rolnym. Niestety - nasz błąd. Nie wyjaśniliśmy chłopu czym się krówka od byczka różni... a po wyjściu ze szpitala jakoś w ogóle zapał do rolnictwa mu przeszedł.
Nie lepiej było z Panem Romanem. Sytuacja była na tyle poważna, że zatrudniony został specjalnie dla niego doradca zawodowy.
- To był prawdziwy zgryz - tłumaczy ekspert. - Nie miał żadnych talentów, wiedzy o niczym. Nawet na czyściciela basenów nie chciano go przyjąć. Pozostało nam tylko jedno - postanowiliśmy zrobić z niego prawnika.
Jednak łatwiej powiedzieć niż zrobić.
- Wiedzieliśmy, że będzie nieciekawie – kontynuuje - jak tylko na salę rozpraw wszedł jego pierwszy klient z partnerem. Kiedy zaczęli się czule głaskać po pejsach wiedziałem już, że zbliża się kataklizm. A kiedy oskarżony zaczął wymieniać z jednym z ławników tajne uściski dłoni wolałem nie patrzyć na to co się stanie.
- Właściwie była to całkiem udana przemowa – mówi jeden z naocznych świadków. – Choć trzeba przyznać, że rzadko zdarza się, by adwokat żądał dla swojego klienta kary śmieci i to przez włóczenie końmi.
Jak udało się nam ustalić, sędzia starał się wyjaśnić mecenasowi Romanowi, że w Wielkiej Rzeczpospolitej praktycznie nie ma kary śmierci, a gdyby nawet była, to na pewno nie orzekł by jej w sprawie o niewłaściwe parkowanie.
Mimo dotychczasowych niepowodzeń przedstawiciele Ministerstwa Dobrobytu nie ustają w wysiłkach, by znaleźć naszym bohaterom pracę i zmniejszyć bezrobocie, które dzięki nim z dnia na dzień wzrosło w Wielkiej Rzeczpospolitej o 200%.
- Jesteśmy pewni, że to uzdolnione chłopaki – po prostu trzeba dać im szansę.
A może Ty Obywatelu zatrudnisz któregoś z nich?
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:8.9 | oddanych głosów:17)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.