Serwis został zoptymalizowany dla
rozdzielczości 6144x4096 oraz niższych:
do 1920x1080 stosowanych w zegarkach
ręcznych i motopompach drugiej klasy
REKLAMA
Miesiąc z życia Agenta - część I ::historia:: 11.04.2063 by veratrish
01. 03. 61 r.
Dzisiaj mamy zaatakować polską łódź podwodną z agentami wywiadu. Jak na razie tylko ich szukamy, więc jest spokój. Jak dla mnie to dobrze, nie lubię wojen. Przez chwilę wydawało mi się, że widzę jednego z nich, ale to tylko złudzenia. Choroba podmorska, jeśli taka w ogóle istnieje. Nie wiem, czemu nasze państwo każe nam z nimi walczyć. Przecież to...
Miesiąc z życia Agenta
Jest 1 marca 2061 roku.
Znalazłem ten pamiętnik koło żołnierza Zimbabwe zabitego przeze mnie dzisiaj, podczas przejmowania ich, a właściwie to już naszego, statku. Szkoda mi kolesia, był pacyfistą i nie chciał z nami walczyć, a teraz leży martwy. Gdybym o tym widział, to by nadal istniał i dokończyłby swoje zapiski. Siedzę teraz na miejscu, na którym on siedział i piszę w jego pamiętniku.
Całkiem nowy jest ten notatnik. Zabrzmi to trochę dziwnie, ale postanowiłem pisać tutaj przez najbliższy miesiąc, bo na tyle starczy kartek. Czuję się jak jakiś biedak, bo biorę używaną rzecz, ale może uda mi się stłumić to uczucie, kupując nowy dom i kilka samochodów, po powrocie do kraju.
Dobra, napiszę trochę o sobie. Funkcjonuję w WRP jako Tajny Agent z ramienia MI. Wczoraj przydzielili mnie do Kompanii Wywiadu Morskiego. Morowo jest pracować w wojsku WRP. Pierwszy raz wybyłem z Macierzy w barwach VPKI, a już za nią tęsknie.
Jest 2 marca 2061 roku.
Rano o siódmej trzydzieści obudzili mnie żołnierze Zimbabwe. Stanęli marną podróbką Hiperfortecy Jan III Sobieski ichniej produkcji równo nad moją tajną bazą na środku pustyni.
Co za tandeta! Wszędzie plastik i tylko trzynaście warstw pancerza. Nasi inżynierowie popłakaliby się ze śmiechu, jakby to zobaczyli. Zajęcie tego "pojazdu" zajmie mi kilka minut.
Gdyby tylko tak zatrzymali tę swoją zabaweczkę kilka metrów dalej, to bym sobie jeszcze z pięć minut pospał i wypoczęty, rześki jak skowronek po cichu się do nich podkradł. A tak, to muszę się dobudzić, ale nie mam jak. Wody nie ma, piaskiem nie, bo mi się wsypie do śniadania. Muszę przejąć czołg prawie śpiąc.
Dobra, robota załatwiona. Pokonałem pięciu mundurowych jedyną bronią jaką miałem, czyli obieraczką do ziemniaków. Jadę teraz zaparkować ten dziecięcy wózek do najbliższej bazy, która leży sto kilometrów na wschód stąd. Mam tylko nadzieję, że po drodze mi się nie rozpadnie.
Jest 3 marca 2061 roku.
Przyjechałem do bazy gdzieś o piątej. Podjechałem na parking, zatrzymałem silnik i wysiadłem. Usłyszałem muzykę, więc poszedłem w stronę z której dochodziła. Zauważyłem kilkunastu żołnierzy, od gwardzisty po chorążego, wszyscy tańczyli i bawili się. Podszedłem do najbliższego, żeby spytać o powód radości. Odpowiedział, że właśnie zdobyli kilkanaście czołgów, samolotów i kilkudziesięciu Zimbabweńskich żołnierzy. Zacząłem bawić się razem z nimi.
Chyba za dużo wypiłem. Wiedziałem że jedzenie ma dziwny smak. Okazało się, że w zdobycznych pojazdach było dużo jedzenia, a wojskowi wszystko zabrali na ucztę. Ci murzyni mają zupełnie inne żołądki niż my i wszyscy...
Jest w pół do dwudziestej i prawie wszyscy siedzimy pod Toaletą Pancerną Klasy I-Toi. To już trzecia godzina czekania. Te tortury wytrzymuje jedynie dzięki specjalistycznemu treningowi, przez który przechodzi każdy agent. Będę musiał podziękować mojemu szkoleniowcowi. Nasi albo śpią, albo leczą kaca, albo przeklinają swój los w kolejce za mną. Muszę kończyć, właśnie zwolniło się miejsce.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9.2 | oddanych głosów:13)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.