Media wreszcie miały coś interesującego do napisania na żółtym pasku
W godzinach porannych w niewielkiej miejscowości na południu Powiatu Czeskiego o mały włos nie doszło do prawdziwej tragedii. Zamaskowany napastnik dokonał ataku na miejscową szkołę publiczną. Z chaotycznych zeznań naocznych świadków udało się ustalić, że terrorysta siał w szkole spustoszenie za pomocą gazrurki i gazu pieprzowego.
Największe straty poniosły klasy nauczania początkowego, gdyż dzieci w tym wieku nie są jeszcze przygotowywane do obrony przed tego typu patologią społeczną. Odnotowano tam cztery przypadki pobicia i siedemnaście kup w majtach będących wynikiem szoku psychicznego.
Na drugim piętrze maniakalny psychopata nie miał już tyle szczęścia, gdyż zadziałał system Pogarda Śmierci uruchomiony przytomnie przez pana Mieczysława, woźnego. Zamachowiec zdołał mu jedynie prysnąć gazem w oczy. Całkowitemu zniszczeniu uległ natomiast automat do kawy, który według terrorysty "dziwnie na niego patrzył". Po tym akcie wandalizmu szaleniec wyskoczył przez okno i wymachując gazrurką pognał na pobliskie boisko, gdzie klasy gimnazjalne odbywały lekcję WF-u.
- To był jego największy błąd - komentuje komendant miejscowej policji - Jak wiadomo młodzież gimnazjalna jest już na tyle świadoma swych obywatelskich obowiązków, że ma prawo do posiadania broni palnej.
Gimnazjaliści do rzucającego obelgi pod adresem Naczelnika niebezpiecznego maniaka oddali siedemdziesiąt strzałów ostrzegawczych, po czym czternastokrotnie postrzelili w lewe kolano. Napastnik zbiegł z miejsca masakry kradzionym rowerem, gubiąc po drodze lewą nogę i krzycząc: "Jeszcze Kozakia nie umarła!".
- Dzięki Naczelnikowi i Bogu, że dzieci miały w szkole broń palną! Gdyby nie to, mogło dojść do prawdziwej masakry! - cieszą się rodzice.
Z całego świata płyną gratulacje, także prezydent USA wyraził swoje zadowolenie. Podobno podczas konferencji prasowej popłakał się ze wzruszenia.