Szczęście płynące z oczu prezydenta USA po wyrażeniu ubolewania przez Naczelnika WRP
Wczoraj nad ranem cały Świat, który przez ostatnie kilkadziesiąt godzin stał na skraju wojny, odetchnął z ulgą. Byłaby to wojna niezwykła, bo choć ostatnimi czasy trudno by wymienić choć jeden rok, w którym Najjaśniejsza Wielka Rzeczpospolita nie prowadziła żadnej, mniejszej lub większej, wojny, teraz jednak konflikt zbrojny mógł wybuchnął pomiędzy dwoma państwami tworzącymi Rzeczpospolitą Obojga Narodów.
Jeszcze kilka dni temu nikt nie spodziewał się, że pomiędzy dwoma sojusznikami mogłoby kiedykolwiek dojść do tak ostrego spięcia. Wszystko zaś przez jedno niewielkie przejęzyczenie.
- Wprost oniemiałem gdy to usłyszałem – mówi John Brzezinsky, jeden z uczestników uroczystości ku czci strażaków niosących pomoc ofiarom ataków na World Trade Center przeszło sześćdziesiąt lat temu. - Gdyby nie ochrona, chyba strzeliłbym temu waszemu Naczelnikowi w pysk. Jak on mógł powiedzieć o amerykańskich atakach terrorystycznych. One tylko miały miejsce u nas. Ignorant i nieuk pierdzielony!
Oburzonych było więcej. Ulice amerykańskich miast niemal natychmiast wypełniły się manifestantami, a pod Białym Domem tłum skandował gromko: "Wodzu prowadź na Warszawę". I choć oficjalnie amerykański rząd poprzestał jedynie na ostrych notach dyplomatycznych domagających się przeprosin, wdziania przez Naczelnika wora pokutnego i udania się na kolanach do Las Vegas, to nieoficjalnie wiadomo, że szykowany był także plan odpowiedzi siłowej.
- W całych Stanach prowadzono zbiórkę pieniędzy na paliwo dla ich jedynego zdolnego do lotu F-16 – tłumaczy anonimowy przedstawiciel Ministerstwa Wojny. – Podobno nawet udało się im zebrać na tyle astronomiczną kwotę, że starczyłoby na lot nad Atlantykiem i dotarcie do Macierzy. W jedną wprawdzie stronę, ale w końcu przecież i tak wrócić nie mieliby szans – dodaje uśmiechając się wrednie.
Jak ustaliliśmy u innego naszego informatora, na Florydzie do rejsu przygotowywała się także amerykańska flota inwazyjna. Jej wyjście w morze udało się udaremnić jedynie dzięki brawurowej akcji agentów polskiego wywiadu, którzy wykradli korki do wszystkich sześciu amerykańskich wanien bojowych.
Polski rząd, mimo pozornych oznak spokoju, był najdelikatniej mówiąc skonsternowany
. - Przecież Amerykanie – mówi również rzecz jasna anonimowo pracownik Ministerstwa Informacji - to nawet przed pocałowaniem nas w tyłek pytali się grzecznie czy mogą, a potem przez kwadrans jeszcze dziękowali na kolanach, obiecując, że przez miesiąc nie będą myli ust. A tu takie coś.
Ostatecznie kryzys udało się zażegnać dzięki listowi Naczelnika do amerykańskiego prezydenta, w którym nasz przywódca oficjalnie wyrażał ubolewanie z powodu swojej niefortunnej wypowiedzi.
Nieoficjalnie zaś najlepiej kulisy takiego zakończenia sprawy oddają słowa Ministra Dobrobytu, który stwierdził, że w razie podboju Stanów Zjednoczonych, on doprowadzania tego bajzlu do standardów cywilizowanego świata na siebie brać nie ma najmniejszego zamiaru.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9.4 | oddanych głosów:40)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.