Pułkownik Maksim Isajew, szpieg GRONO w Warszawie, przechadzał się po ulicach stolicy. Próbował wtopić się w tłum, ale czuł że coś zdradza, że jest rosyjską, komunistyczną kanalią rodem z syberii. Może to była czapka uszatka z sierpem i młotem, może wielkie futro jakie nosił albo ciągnący się za nim spadochron... nie wiedział.
Wiedział, że w Warszawie musi spotkać się ze swoim kontaktem mieszkającym na skrzyżowaniu ulic I Naczelnika i II Naczelnika. Znajdował się tam śliczny domek jednorodzinny. Isajew podszedł do drzwi i zapukał umówione 234 razy, ale nikt nie odpowiedział. Postanowił podejść do okna, a na parapecie zobaczył 24 żelazka. Wiedział co to znaczy - kryjówka jest spalona. Jednak postanowił zaryzykować i wszedł do środka. Zobaczył tam swojego człowieka leżącego na ziemi. „Zostawił wiadomość, ale go dopadli i otruli” pomyślał, przyglądając się rękojeści noża wbitego w plecy.
Zmartwiła go ta śmierć, ale wiedział, że zadanie musi zostać wykonane. Udał się do sztabu głównego w którym akurat przebywał Naczelnik na naradzie z ministrem wojny i kilkoma co ważniejszymi oficerami. Wszystkie wejścia były doskonale chronione, ale Isajew wiedział jak sobie radzić w takich sytuacjach... wszedł wyjściem. Ponownie postanowił wtopić się w tłum. Tym razem odpiął spadochron. Najpierw udał się do pokoju przesłuchań, gdzie spotkał rotmistrza Gladwika- jednego z funkcjonariuszy ministerstwa informacji. Postanowił wykorzystać tą sytuacje.
- Co powiecie Towarzyszu, by wstąpić do GRONO?
- Słucham? - spytał Gladwik.
- Macie może aspirynę? - sprytnie odpowiedział Isajew. Doskonale wiedział, że zapamiętuje się tylko koniec rozmowy.
Po uzyskaniu aspiryny, wszedł do sali narad, w której urzędował sztab. Wyjął aparat i zrobił zdjęcia wszystkim mapom i dokumentom, jakie znajdowały się w pomieszczeniu, po czym położył aspirynę na biurku i wyszedł. Oburzony Naczelnik zapytał.
- Kto to był?
-Isajew, szpieg GRONO właśnie udający agenta MI - odpowiedział jeden z obecnych agentów.
- Dlaczego go nie zatrzymaliście?
- I tak by się to na nic nie zdało... powiedziałby, że tylko przyniósł aspirynę.
Naczelnik jednak odkrył ten podstęp i nakazał obstawić wszystkie wyjścia. Isajew tymczasem wyszedł wejściem skutecznie unikając zasadzki. Wrócił do domu swojego kontaktu, gdzie znajdował się nadajnik, którym miał przekazać informacje do sztabu GRONO. Nie zdążył nawet rozpocząć nadawania wiadomości, gdy rozległo się ciche i subtelne pukanie do drzwi, przez które omal nie wypadły z zawiasów. Wyjrzał przez okno i zobaczył kilkunastu agentów Ministerstwa Informacji. Zareagował natychmiast.
- Nikogo nie ma w domu - krzyknął.
Agenci Ministerstwa zaczęli podejrzewać, że ich okłamano, gdy Isajew wyrzucił z okna prosto pod ich nogi mały granat ręczny. Nie mogąc jednak dojść prawdy, na wszelki wypadek pod dom podłożyli materiały wybuchowe i wysadzili go w powietrze. Jeśli nikogo nie ma w środku, nikomu nie stanie się krzywda.
Polub to:
Podziel się:
Ten felieton opisuje wyłącznie subiektywny punkt widzenia jego autora.
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.