ostrzeżenie: Czytanie niniejszego artykułu, przedstawiającego pewną ciekawostkę może spowodować stałe zaburzenia zdrowia psychicznego i/lub wywołać ataki padaczki. Radzimy, jeśli nie masz silnych nerwów odpuść sobie ciąg dalszy!
"Gdzie jesteśmy? Gdzie jesteśmy?" - znów usłyszałem ten sam głos.
Spokojnie, to tylko czajnik. Kolega jak zwykle mnie uspokoił.
"Wszystko zdaje się być niczym." uporczywy głos wciąż mnie woła. Dość tego, pomyślałem. Nie siedzę tu przecież, żeby zapiekać nowe numery. Tylko stare liczby mają znaczenie.
Przyjrzałem się mojemu stanowisku: Brud, krew i stare, zgniłe coś.
"Jak można tak żyć... na Boga... i na te takie małe, które się plączą."
"Anioły?" podpowiedział mi telewizor.
"Właśnie, dzięki... a więc na Boga i na śrubki!"
Znowu kogoś zaklinam. Wyszedłem z pokoju i udałem się do pisuaru. W sumie całkiem go lubię. Jest taki wygodny i przestronny.
Po drodze spotkałem panią Wąż z rodziną. Pełzła po drodze pchając swym muskularnym, beznogim i bezrękim ciałem wózek z piwem i odrobiną dzieci. Chyba nie dawno była w ciąży, bo jakoś schudła a jej pociech było teraz znacznie więcej.
"Dzień dobry pani!" przywitałem się. Nawet nie oddała mi gruszki [Jedz frytki!], co ją kiedyś tam pożyczyła.
"Dzień dobry sąsiedzie."
Wstyd. Życie zmusiło mnie i moją żonę do mieszkania we wspólnej norze z tymi dziwakami. No ale cóż, pracę trzeba kontynuować.
Wchodząc do pisuaru potknąłem się i runąłem jak długi w jego wejściu. Natychmiast podbiegł do mnie stróż. Zdjął z ramienia szczura i uważnie odstawił go na postument. Nie chciał go uszkodzić.
"Nie boli pana śledziona?" zapytał.
"Nie. Czemu akurat śledziona."
"Doprawdy ładną pogodę mamy."
"Niech mnie pan nie zbywa. Czemu śledziona?"
"To ważny organ. Wie pan, że nie dużo by brakowało, a byłbym śledzioną?"
No tak, wszystko jasne. Stary ma sentyment do tej części ciała. Każdy ma sentyment do jakiejś części ciała. Na przykład mój wuj zawsze darzył sentymentem grasice. Zawsze jak zapraszał do domu dziewczynkę to wyciągał z niej właśnie grasice. Pewnie dlatego nie polubiła go policja i kiedyś go zastrzelili. No trudno, nie płaczmy nad rozlanym mlekiem, i nad rozstrzelonym wujem, i nad wyciągniętą grasicą.
Tygrys nie lubił jak mu się przeszkadza. Wszyscy o tym wiedzieli i nikt nie łamał złotej zasady. Nikt do dnia, kiedy żuchwa wyszła na spacer. Nie często się to zdarza i zwykle towarzyszy temu doniosłe wydarzenie. Na przykład kiedyś kluska została wymyślona i żuchwa poszła na spacer. Albo komuś kiedyś pierwszy raz zakrzepła limfa i żuchwa też poszła na spacer. Albo wreszcie ktoś kiedyś rzucił pierwszy raz drukarką przez okno i żuchwa też poszła wtedy spacerować. Nikt tylko nie wie czy jak żuchwa poszła pierwszy raz na spacer, to czy wtedy żuchwa też poszła na spacer, czy to jej przyszło dopiero później. Tak czy inaczej obudziłem tygrysa.
Nie wiem co się działo. Podobno głosy były dziś wyjątkowo silne. Powiedział mi to mój współlokator dzielący ze mną ciało. To bardzo ciekawa historia. Kiedy jedna osoba mieszka w jednym ciele, to musi cały czas je karmić, wypróżniać dawać mu odpocząć. Mój kolega zrobił kiedyś rachunek i wyszło mu tam, że gdyby co drugi człowiek zamieszkał w ciele przyjaciela, to na świecie dwukrotnie spadła by liczba ciał przy zachowaniu liczby ludzi w ogóle. Byłaby to ogromna oszczędność. Na każdą osobę szło by dwa razy mniej jedzenia, każdy spałby o połowę krócej i wszyscy byliby szczęśliwi. Postanowił, że zamieszka razem ze mną. Były problemy przy przeprowadzce, ale rozwiązaliśmy je piłą i kafarem. Od tego czasu wszędzie musimy chodzić razem.
Teraz też poszedł ze mną. Prosto w tą ukrytą między gałęźmi drogę. Znów ruszyliśmy tam razem.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9 | oddanych głosów:43)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.