Cała Polska słyszała już o Januszku P., uczniu szkoły podstawowej przy ul. Wiejskiej w Warszawie. Uczniu bardzo zdolnym, lecz jak widać zdolnym także do wielu głupich zachowań.
Od samego początku nauki Januszek nieco różnił się od innych dzieci. Już w przedszkolu oprócz pistoletów (jak większość jego kolegów) lubił się bawić zabawkami przeznaczonymi raczej dla dorosłych, mianowicie [jeśli masz poniżej 18 lat, nie powinieneś (ani nie powinnaś) wiedzieć, o jakie zabawki chodzi. Jeśli powyżej, zapewne już wiesz]
Nauczyciele jednak początkowo zachwyceni byli Januszkiem, który jako jedyny uczeń zobowiązał się wykaligrafować ładnie regulamin, tak aby można było powiesić go na ścianie (regulamin, nie Januszka) oraz pomógł uporządkować papiery w świetlicy. Januszek bardzo lubił to robić i chwalił się przed wszystkimi, ile się przy tym nauczył.
Z czasem jednak zaczęły się pierwsze kłopoty. Januszek obraził kilku uczniów z innej klasy, a jednemu z nich zarzucił alkoholizm [MI przypomina: w kraju zjawisko alkoholizmu nie występuje] tylko dlatego, że tamten nie chciał stawić się na czas u szkolnej pielęgniarki.
To tamtemu właśnie uczniowi, niejakiemu Leszkowi K. (przewodniczącemu szkolnego samorządu), oraz jego kolegom, Januszek dokuczał ile mógł. A mógł wiele, ponieważ nadal był ulubieńcem nauczycieli. To, za co innym uczniom groziłoby wyrzucenie z klasy, np. włożenie do tornistra kolegi świńskiej głowy, w przypadku Januszka kończyło się jedynie uwagą w dzienniczku i wezwaniem rodziców. Rodzice tłumaczyli zawsze, że to na pewno Leszek i jego kumple sprowokowali Januszka. Nauczyciele często dawali temu wiarę, ponieważ koledzy Leszka do spokojnych także nie należeli.
- Co zrobić... Januszek jest jaki jest, ale dla szkoły robi dużo - tłumaczył zawsze dyrektor uczniom przychodzącym poskarżyć się na niegrzeczne zachowanie kolegi.
Ostatnio jednak miarka przebrała się. Januszek obraził koleżankę z klasy Leszka, a jak wiadomo koleżanek obrażać nie wolno. Januszkowi nie podobało się, co robi ona z kieszonkowym dawanym przez rodziców (czyli nie swoim, według Januszka). O dziwo, koleżanka nie żądała nawet przeprosin, bo Januszka wyjątkowo nie lubiła i uznała, że nic to nie da.
Co Januszkowi grozi? Jedynie zakaz porządkowania papierów w świetlicy, bo nie powinien oglądać np. rysunków jakie wykonali jego koledzy na plastyce, bo zwykle potem się z nich śmiał.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:8.8 | oddanych głosów:52)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.