Forum Obywatelskie

Lista Obywateli

Archiwum Rządowe

Pliki do
pobrania

V Korpus Inwazyjny

Linia
Czasu

Pytania i odpowiedzi

Kanał
RSS

 
LOGOWANIE
login:
hasło:
rejestracja

WIELKAPEDIA
WOJSKOWA KOMENDA UZUPEŁNIEŃ
POLSKA MARYNARKA GWIEZDNA
 
WARTO ZOBACZYĆ
OSO 2057 Kampinos
OSO 2058 Kampinos
OSO 2059 Kampinos
OSO 2061 Kampinos
OSO 2062 Wa-wa
Archiwa WRP


SMUTNA STATYSTYKA

Serwis przegląda:
0 obywateli
29 gości

FORMALNOŚCI

Kanał RSS
Nasze bannery
Szanowna Redakcja
Kontakt
Copyright
Materiały dla prasy
FAQ
Polityka prywatności
Napisz artykuł!

TECHNIKALIA

Serwis został zoptymalizowany dla rozdzielczości 6144x4096 oraz niższych:
do 1920x1080 stosowanych w zegarkach ręcznych i motopompach drugiej klasy

REKLAMA
 

 

 

 

 

 

PAMIĘTNIK CZOŁGISTY
anonimowego żołnierza Polskich Korpusów Inwazyjnych
część VII by
Yoghurt

9 VII 2052
wtorek

Nasz pluton czołgów (pod moim dowództwem rzecz jasna) wyruszył wreszcie na północ. Dzięki ulepszonemu i podrasowanemu silnikowi nasze wspaniałe jednostki pancerne potrafią jeździć z prędkością, której nikt by się po nich nie spodziewał. Niechcący zniszczyliśmy po drodze kilka tych śmiesznych kartonowych pudełeczek, które amerykanie zwykli nazywać domami... Te amerykańskie budownictwo to naprawdę gówno jakieś! Nie to co nasza solidna polska architektura z betonu i cegły, o nie! To wszystko jest z papieru, styropianu i cegieł tak lekkich, że można sobie nimi żonglować jak piłeczkami tenisowymi... Ja się nie dziwię, ze im zawsze te cholerne huragany i trzęsienia ziemi te „domy” niszczyły... No, ale nieważne. Spiesząc się po prostu się nie patyczkowaliśmy, tylko waliliśmy na przełaj przez, jak to mówią, suburbia. Mimo przejechania przez środek salonu jakiegoś domu, rodzina tam mieszkająca nie dość że się nie przejęła zniszczeniami... Mało tego! Ogrodzili, jak się potem dowiedziałem, żółta taśmą całą naszą drogę przez ich dom- od ściany południowej do północnej przez kuchnię i salon. I jeszcze mało tego! Założyli miejscowe muzeum PKI!

10 VII 2052
środa

Straciliśmy łączność z północnym garnizonem korpusu Marines, który bronił najdalej wysuniętego przyczółka na granicy z Kanadastanem. Wyruszyliśmy tam natychmiast.

12 VII 2052
piątek

Dotarliśmy na granicę z Kanadastanem. To co tam zobaczyliśmy, zaszokowało nas... Mimo, że byliśmy elitą PKI, prawdziwymi weteranami, awangardą wspaniałej armii i postrachem wrogów Rzeczpospolitej, to co tam ujrzeliśmy przeraziło nas! Tyciu zacisnął zęby i wycedził przez zęby jedno słowo: ”skurwysyny!”, Syf puścił wiązankę przekleństw zaś Wojtek ... Wojtek jak zahipnotyzowany patrzył na rzeź. Ja także. Zszokowany popełniłem błąd- wyszedłem z czołgu, aby się temu przyjrzeć...
To co zobaczyłem, napawało mnie odrazą do tych sukinsynów, do tych pieprzonych fanatyków... Wszędzie walały się ludzkie szczątki- a to potknąłem się o czyjąś rękę, a to nadepnąłem na czyjąś wątrobę... Poobcinane głowy dowódców garnizonu Marines złowieszczo sterczały nad polem bitwy, spoglądając na nie martwym wzrokiem z pobliskiego wzgórza... Gdy wskoczyłem do okopu, w którym niecałe dwa dni temu znajdowało się dowództwo korpusu amerykańskiego, chlupnęło mi pod stopami.. Stałem po kostki we krwi. W swej długiej karierze w wojskach PKI nie widziałem nigdy czegoś podobnego. Co było bardziej przerażające- Kanadastańczycy nie zbierali poległych. Ciała TYSIĘCY ich żołnierzy walały się po całym polu bitwy, gnijąc w promieniach słońca...
Umorusany w krwi wróciłem do czołgu i zameldowałem dowództwu o powodzie zerwania transmisji z garnizonem amerykańskim.
Potem zaś spojrzałem na twarze chłopców ze swego plutonu. Dostałem pod komendę żółtodziobów, więc ich reakcje były przeróżne- inni stali jak wryci patrząc na rzeź, inni wymiotowali, jeszcze inni oddawali honory poległym żołnierzom amerykańskim a inni rzucali kurwami pod adresem fanatyków religijnych...
Wygłosiłem krótką przemowę- mówiłem o zemście i innych pierdołach, które były odpowiednie w takiej sytuacji, po czym wszyscy wsiedliśmy do maszyn (po reformie wojskowości pluton pancerny składał się raptem z 6 czołgów „Twardy”) i pytając dowództwo o namierzenie posuwających się do przodu wojsk kanadastańskich ruszyliśmy za nimi w pościg. Okazało się, że zmierzają nad jezioro Michigan...

14 VII 2052
niedziela

Dogoniliśmy sukinkotów o piątej rano. Syf z pianą na ustach pędził naszym czołgiem, wykorzystując rezerwy energii atomowej naszego silnika. Wszyscy z naszego plutonu wpadli w szał bojowy, gdy zza wzgórza wyłonił się dywan turbanów i bród. Dzieliło nas parę godzin drogi od Chicago, gdy rozpoczął się odwet za korpus Marines... Pierwsze paruset fanatyków zginęło od dwóch salw ze wszystkich luf naszych czołgów, kolejnych parędziesiąt nie zdazyło wstać ze swoich dywaników, na których odprawiali modlitwy... Wiem, ze nie było to byt uczciwe zaskakiwać ich w trakcie porannej modlitwy, ale wtedy nie przejmowaliśmy się takimi drobiazgami.
Gdy pierwsze zaskoczenie minęło, Kanadastańczycy próbowali stawić czynny opór... Szkoda że nic z tego nie wyszło, bo jedne co mogli zrobić, to ginąc pod naszymi gąsienicami i od naszych pocisków. Gdy zobaczyłem jak jeden z tych kretynów ściąga z pleców Kałasznikowa, nie mogłem powstrzymać śmiechu! Kałasznikowy wyszły z użycia nawet przez najbiedniejsze kraje już w 2008. A ten kretyn nie dość, że pierwsze dwa magazynki wystrzelał obok naszego czołgu ( niebagatelnych w sumie rozmiarów) to jeszcze z okrzykiem „OOOOSAAAAMMAAAA” na ustach po prostu rzucił nam się pod gąsienice..
Jeden z naszych czołgów został poważnie uszkodzony, gdy pojawił się elitarny oddział fanatyków-samobójców w czerwonych turbanach. Dwunastu z nich, rzucając się jednocześnie na niego, wysadzili się w powietrze, powodując urwanie lusterek wstecznych i poważne uszkodzenia pierwszych 3mm z 2metrowej czołowej płyty pancernej. Byłem zszokowany skutecznością tego ataku- teraz chłopaki będą mieli trudniejszy manewr wyprzedzania i parkowania bez lusterek wstecznych.
Mózgi, krew i kawałki kości pokryły całe nasze czołgi po tym niemal półgodzinnym boju... Bilans strat po naszej stronie wynosił dwa lusterka wsteczne, jeden toster i jedną ozdobną futrzaną antenkę radiową. Po stronie Kanadastanu nasi eksperci oszacowali (plus minus dwa tysiące- trudno doliczyć się w ilości ciał z rąk, nóg, oczu, nerek i innych części ciała rozrzuconych w promieniu 3 kilometrów) że po stronie Kanadastanu zginęło około 40 000 fanatyków, a około 5 000 uciekło spowrotem na północ przegrupować się. Chcieliśmy ich ścigać, ale dowództwo widząc zdjęcia satelitarne z pola bitwy stwierdziło, że wystarczająco pomściliśmy tych 700 dzielnych Marines (doliczyli się ciał po 3 dniach), którzy bronili się do ostatniego.

Za doskonałe dowodzenie w bitwie otrzymałem od naszego dowództwa Krzyż Dowódczy II klasy, moja załoga po Orderze Wspaniałego Zwycięstwa zaś reszta chłopaków z plutonu nie dość, że otrzymała Order Chrztu Bojowego (w pierwszym boju wykazali się niesamowicie) to jeszcze ci z innych jednostek zaczęli patrzyć na nich jak na weteranów... Przy okazji dostałem jakieś 6 orderów od dowództwa amerykańskiego, ale po powrocie do kraju oddałem je do przetopu na cele militarne IV RP.

by Yoghurt

  Binookle

MENU

 
Część I
Część II
Część III
Część IV
Część V
Część VI
Część VII
Część VIII
Część IX
Część X
Strona Główna
Kontakt
 
TwojaRura

TwojaNuta



(c) 2052-2074 www.wielkarzeczpospolita.net